Prawdopodobnie trenuję mniej niż jakikolwiek inny triatlonista, ale zajmuję się tym już tyle lat, że stało się to dla mnie naturalne i nie widzę w tym nic niezwykłego.
Moim trenerem jest Ten Facet na górze, który dał mi ciało, żebym go słuchała. Nie potrzebuję żadnego ustrojstwa, żeby je słyszeć, ono mówi całkiem głośno.
Siostra Madonna Buder jest dla mnie niesamowitą inspiracją i motywacją do działania oraz kolejnym przykładem na to, że ograniczenia są wyłącznie w nas. Każdy z nas codziennie podejmuje dziesiątki decyzji, które wpływają na nasze życie. Wiele osób nie lubi swojego życia i nic z tym nie robi. Boimy się podejmować ryzyko, boimy się zmian, brak nam odwagi, aby zrobić coś inaczej niż zwykle. Narzekamy na prozę życia, oczekujemy cudów, a nieustannie robimy wciąż to samo... To ponury absurd. Nie mnie oceniać życia innych ludzi. Bardzo się cieszę, że jest na tym świecie coraz więcej świrów podobnych do siostry Madonny, świrów, którzy nie boją się żyć w zgodzie z własnym sercem.
Zmiany w życiu? Jestem już na nie za stary.
Bieganie? W tym wieku to niezdrowe!
Wymówki, wymówki, wymówki...
Siostra Madonna jest najlepszym przykładem na to, że wiek to tylko liczba, a odwaga to życia po swojemu, to jeden z najpiękniejszych aktów miłości i zaufania do Boga. Patrząc na to wszystko z boku, trzeba przyznać, że zakonnica w stroju sportowym, która obejmuje się z pół-nagim mężczyzną na mecie zawodów sportowych, może być swoistą czkawką dla bigotów, a już na pewno wychodzi poza strefę mentalnego komfortu przeciętnego Kowalskiego. Kobieta, która sama pracuje na swoje utrzymanie, trenuje swoje ciało i podejmuje fizyczne wyzwania jest dla mnie znacznie bardziej wiarygodna od biskupa, który nie znajduje pół godziny, by pozamiatać chodnik przed swoim domem. Nie wiem w co dokładnie wierzy Madonna Buder. Może mieć inne niż ja poglądy na temat życia, Boga czy polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych – dla mnie nie ma to wielkiego znaczenia. Przekonuje mnie jej postawa, która po prostu jest prawdziwa.
Dyskusja