Jest zakonnicą, aktualnie ma 86 lat i do tej pory ukończyła ponad 45 triatlonów na dystansie Ironman (3,8 km pływania, 180 km jazdy na rowerze oraz 42 km biegu), łącznie ponad 350 zawodów triatlonowych... Dzięki swojemu uporowi w dążeniu do celu, zyskała przydomek „Żelazna Zakonnica”. W wieku 23 lat wstąpiła do zakonu, który był jej marzeniem. W roku 1970, wraz z niespełna czterdziestoma innymi siostrami, założyła niekanoniczną społeczność sióstr chrześcijańskich. Dzięki temu Madonna nie podlega Watykanowi i sama decyduje o tym jak wygląda jej codzienność.
 
Prawdopodobnie trenuję mniej niż jakikolwiek inny triatlonista, ale zajmuję się tym już tyle lat, że stało się to dla mnie naturalne i nie widzę w tym nic niezwykłego.
Trening triathlonowy rozpoczęła w wieku 48 lat za namową księdza, który zasugerował jej trening „ciała, umysłu i ducha”. Było to jej pierwsze spotkanie z jakimkolwiek sportem. 7 lat później zakonnica stała się Żelazną Zakonnicą kończąc pierwszy triathlon na dystansie Ironman. Najbardziej dramatyczne zawody swego życia odbyła w 2006 w Kona na Hawajach, na zawodach z cyklu Ironman, które mają rangę mistrzostw świata. Na trzecim, biegowym odcinku przeżywała kryzys. Każdy krok sprawiał ból, wydawało się, że zmieszczenie się w limicie czasu jest niemożliwością. Mimo wszystko udało się i ukończyła ten dystans na 57 sekund przed limitem, który wynosił 17 godzin... Siostra Madonna tłumaczyła później, że na trasie zawarła pakt z Bogiem –  jeśli ten pozwoli jej dobiec przed limitem, będzie to znak, że jej niedawno zmarły bratanek spoczywa w spokoju i poszedł do nieba. Madonna opowiadała potem, że przez ostatnie kilometry nie czuła swojego ciała. Po prostu była w ruchu...
 
Moim trenerem jest Ten Facet na górze, który dał mi ciało, żebym go słuchała. Nie potrzebuję żadnego ustrojstwa, żeby je słyszeć, ono mówi całkiem głośno.

Siostra Madonna Buder jest dla mnie niesamowitą inspiracją i motywacją do działania oraz kolejnym przykładem na to, że ograniczenia są wyłącznie w nas. Każdy z nas codziennie podejmuje dziesiątki decyzji, które wpływają na nasze życie. Wiele osób nie lubi swojego życia i nic z tym nie robi. Boimy się podejmować ryzyko, boimy się zmian, brak nam odwagi, aby zrobić coś inaczej niż zwykle. Narzekamy na prozę życia, oczekujemy cudów, a nieustannie robimy wciąż to samo... To ponury absurd. Nie mnie oceniać życia innych ludzi. Bardzo się cieszę, że jest na tym świecie coraz więcej świrów podobnych do siostry Madonny, świrów, którzy nie boją się żyć w zgodzie z własnym sercem.

Zmiany w życiu? Jestem już na nie za stary.

Bieganie? W tym wieku to niezdrowe!

Wymówki, wymówki, wymówki...

Siostra Madonna jest najlepszym przykładem na to, że wiek to tylko liczba, a odwaga to życia po swojemu, to jeden z najpiękniejszych aktów miłości i zaufania do Boga. Patrząc na to wszystko z boku,  trzeba przyznać, że zakonnica w stroju sportowym, która obejmuje się z pół-nagim mężczyzną na mecie zawodów sportowych, może być swoistą czkawką dla bigotów, a już na pewno wychodzi poza strefę mentalnego komfortu przeciętnego Kowalskiego. Kobieta, która sama pracuje na swoje utrzymanie, trenuje swoje ciało i podejmuje fizyczne wyzwania jest dla mnie znacznie bardziej wiarygodna od biskupa, który nie znajduje pół godziny, by pozamiatać chodnik przed swoim domem. Nie wiem w co dokładnie wierzy Madonna Buder. Może mieć inne niż ja poglądy na temat życia, Boga czy polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych – dla mnie nie ma to wielkiego znaczenia. Przekonuje mnie jej postawa, która po prostu jest prawdziwa.

Wszyscy mamy jedno życie i warto przeżywać je na własnych zasadach. Myślę, że Bóg jest szczęśliwy, jeśli Ty jesteś szczęśliwy. I nawet jeśli Twoje szczęście mocno wychodzi poza kadr społecznych kanonów, to... miej czelność żyć po swojemu i rób to co kochasz!
 

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.

Wysłane przez Kasia.rzeszow (niezweryfikowany) w pon., 2016-12-19 16:45

Dziękuję za ten tekst, chociaż znam szaloną siostrzyczkę ;-) I zanim ją poznałam, przekonałam się na własnej skórze, że nigdy nie jest za późno, by zacząć coś zmieniać w swoim życiu... Jak w anegdotce, która mówi, że pewien człowiek, zapytany, czy umie grać na skrzypcach, odparł: "Nie wiem, nigdy nie próbowałem" W wieku 34 lat rozpoczęłam naukę pływania. I okazało się, że to moja pasja. Do tego jazda na rowerze, okazało się, że mogę przejechać 100 km w 4 godziny i nie czuję zmęczenia. Więc... Może triathlon? Patrząc na normę czasu na dystansie 750m/20km/3km, powinnam spokojnie machnąć ale... Śmieję się, że mam jeszcze czas na "prawdziwe" treningi, Madonna Buder zaczęła później niż ja. Zresztą nie chodzi o rywalizację a raczej zmaganie się z samym sobą. Dzięki lekturze bloga Trenera Biegania, zaczęłam dokładnie 21 listopada biegać, chociaż zawsze mówiłam że "nienawidzę biegać". I co? Wiem, że to żaden wyczyn, ale w tym momencie biegam lub biegam-maszeruję w średnim tempie 8-9 km/h średnio po 40-60 minut i czuję się z tym coraz lepiej, jeszcze za dużo przy tym myślę, ale coraz więcej radości czerpię z biegania. Dziękuję :-) Pozdrawiam

Wysłane przez Ewa (niezweryfikowany) w wt., 2016-12-20 10:47

...1syycznis uczcze swój pierwszy rok biegowy...czuję że stali się to moja pasja ...żyje tym ....wbieglam w swoją druga połowę życia mam 40 lat a cieszy mnie nawet deszcz .....pozdrawiam