Zacznę mało oryginalnym stwierdzeniem, że moda na bieganie trwa w najlepsze. Bez większego trudu, w ciągu roku można sobie zorganizować każdy weekend pod znakiem biegowych startów. Bieganie na przeróżnych dystansach, testy Coopera, bieganie po schodach, czy bieganie przez przeszkody. Możliwości jest cały wachlarz. Co za tym idzie, coraz trudniej jest zorganizować bieg, który przyciągnie sponsorów, a przede wszystkim biegaczy.

Dzisiaj okazję uczestniczyć w I Biegu Konstancińskim im. Piotra Nurowskiego.Początkowo sceptycznie podchodziłem do beniaminka w kalendarzu imprez biegowych, ot kolejny bieg na 10km - myślałem. Jednakże z każdą kolejną informacją zamieszczaną na stronie przez organizatorów, zaciekawienie wzrastało. Obserwując ostatnie atrakcje pogodowe oscylujące pomiędzy upałami i błękitnym niebem, a ciężkimi chmurami z dodatkiem deszczu i burz z piorunami, z zaciekawieniem śledziłem prognozy pogody na niedzielę 14 czerwca - dzień Biegu Konstancińskiego. Jeszcze do soboty istniało duże ryzyko biegania w strugach deszczu, przy akompaniamencie błysków i grzmotów. Dzień jednak, przywitał gorącem i duchotą.

Przyjazd w okolice biura zawodów, mieszczącego się w Centrum Profilaktyki i Terapii Schorzeń Narządów Ruchu ‘’Biały Dom’,’ nie był utrudniony. Byliśmy na tyle wcześnie, że udało się zaparkować tuż przed wejściem. Odbiór pakietu startowego sprawny i profesjonalny. W pakiecie: numer startowy, koszulka techniczna, dezodorant Adidas, kupony do Mc Donald's, bon na grochówkę, bon na lody Grycan. Do tego kilka ulotek reklamowych. Można więc śmiało powiedzieć, że pakiet obfity, więc pierwszy plus. Plusem numer dwa, niewątpliwie była rzesza sponsorów,, między innymi Orlen, Przegląd Sportowy, Biżuterię Sportowa, MINI (BMW), po Polsat News, który na żywo relacjonował bieg. Plus numer trzy, to udział wielu znanych i lubianych. Był Adam Małysz, Tomasz Lis, Bogusław Mamiński, Krzysztof Kosedowski, Jacek Wszoła, Andrzej Supron, Paweł Skrzecz, Paulina Holtz, Andrzej 'BOBO' Bobowski (Król Kibiców) i wielu innych. Plus numer cztery, będący na równi z wyżej wymienionymi plusami, to uczestnicy i kibice. Znajome twarze ze ścieżek biegowych, treningów i wspólnych startów. Krótkie rozmowy, wymiana szczerych uśmiechów i dobrych życzeń, wspólne zdjęcia. To wszystko nastroiło mocno pozytywnie. Cenię sobie starty w imprezach kameralnych, a za taką uważam dzisiejszą. Na starcie około sześciuset biegaczek i biegaczy. Gdzie się nie spojrzeć, tam ktoś znajomy, dzięki czemu czujesz się jak w dużej biegowej rodzinie.

A teraz trochę o biegu:

Bieg o tyle dobry dla mnie, że trasa nieznana. Nie znam Konstancina, a to oznaczało, że za każdym zakrętem na trasie czekało na mnie coś nowego, że z każdym postawionym krokiem, zagłębiałem się w biegową przygodę. Bardzo dobrym pomysłem było ustawienie kurtyn wodnych, a także punktu z wodą na 5km, bowiem warunki pogodowe dawały mocno w kość. Na uwagę zasługuje także fakt, że trasa poprowadzona była szerokimi ulicami, co w połączeniu z wysoką kulturą biegnących sprawiła, że łokcie można było trzymać swobodnie, bez konieczności używania celem torowania sobie drogi. Ostatnia prosta przed metą, to tradycyjnie w magiczny sposób odnajdywanie w sobie pokładów ukrytej energii i mocy w nogach, co przekładało się na przyspieszenie i finisze godne sprinterów, podkręcane niosącym się dopingiem fanów. Za linią mety czekała woda i nietypowy medal.

Moje wrażenia:

Organizatorzy biegu zawiesili wysoko poprzeczkę, za co ukłon wielki  w ich stronę. Z przyjemnością wrócę za rok, bo jeśli poziom będzie co najmniej taki sam, wierzę że Bieg Konstanciński im. Piotra Nurowskiego, na stałe zagości w kalendarzu imprez biegowych.

Lesław Kuczyński
#GapaForever

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.