Zostałem nominowany do tytułu biegowego dziennikarza roku. Mniej więcej od 2011 roku regularnie piszę na temat biegania, występuje w mediach i popularyzuję bieganie przy każdej możliwej okazji. Każdego roku rozwijam swój warsztat i staram się mieć możliwie jak najbardziej otwarty umysł nie tylko w obszarze treningu, ale i dietetyki, aspektów mentalnych czy sprzętowych. Nie należę do najszybszych, ani tym bardziej najwytrzymalszych biegaczy w Polsce. Nie wychowałem żadnego mistrza, choć niektórzy moi podopieczni zaczynają coraz odważniej radzić sobie w świecie wyczynowego biegania. Mówię i piszę o bieganiu w sposób bardzo prosty i przystępny, bo wychodzę z założenia, że życie codziennie jest na tyle dużym wyzwaniem, że dodatkowe komplikowanie czynności, która docelowo ma sprawiać nam radość i przyjemność, to zwyczajna strata czasu. Przynajmniej dla mnie, ale to tylko mój punkt widzenia, i "moje" podejście do biegania. Szanuję każdą motywację.
Moim celem i czymś, dzięki czemu wstaję rano z nową, dobrą energią, jest zarażanie kolejnych osób biegową zajawką. Zależy mi na tym, aby bieganie w Polsce było kojarzone przede wszystkim z bezpieczną dla naszego zdrowia formą ruchu, niezależnie od wieku, statusu materialnego i kondycji. Chcę, aby bieganie stało się taką samą higieną dla naszego ciała, jaką jest mycie zębów. Z oczywistych względów nie wspomnę o higienie umysłu i ducha.
Dzięki bieganiu zrozumiałem, że otaczający mnie świat jest wyłącznie odbiciem moich myśli i przekonań. Dlatego codziennie pokonywane kilometry i czas spędzany z samym sobą jest dla mnie doskonałą okazją do rozwoju swojej samoświadomości, do czego gorąco wszystkich zachęcam.
Niemal trzy lata temu odstawiłem na boczny tor swoje ambicje związane z bieganiem i poświęciłem się wspieraniu amatorów w osiąganiu swoich biegowych marzeń. Robię to do tej pory z dużym powodzeniem. W ciągu ostatnich dwóch lat spełniłem wiele swoich marzeń. Ukończyłem maratony w takich miastach jak Betlejem, Honolulu, Nowy Jork, Berlin, Rzym, Warszawa, Poznań czy Mediolan. Mam na swoim koncie legendarny Comrades na dystansie 89 kilometrów. Z roku na rok czuję się coraz lepiej. Tuż po ukończonym maratonie w Honolulu w 2013 roku postanowiłem, że spróbuję wegetariańskiego modelu żywienia. Przygoda z wegetarianizmem trwa do dziś, a moje ciało coraz bardziej podpowiada mi, że weganizm za chwilę będzie naturalnym krokiem w moim żywieniowym rozwoju. Dzięki tej żywieniowej przygodzie, raz na zawsze rozprawiłem się z problemem na poziomie słabych wyników krwi, a co więcej wiara w to, że to czym się żywię jest zgodne z moim systemem wartości, zaowocowała poprawą jakości życia w każdym aspekcie. I mógłbym tak o sobie jeszcze pisać i pisać... Moje ego nie zna umiaru. Całe szczęście, że coraz bardziej rozumiem czym jest ego i jak to jest żyć wyłączając egotyczny umysł w odpowiednich momentach. Człowiek z natury jest próżny, lubi być doceniany, chwalony, potrzebny. I oczywiście nie widzę w tym nic złego, dopóki zachowujemy w tym wszystkim równowagę i... dystans. Dystans do ego, wyobrażeń odnośnie nas samych jak i wyobrażeń innych na nasz temat.
Dyskusja