Wyjdź poza stereotypy
Nie mam kondycji i szybko się męczę.
Nie dziwne, że nie masz kondycji skoro nad nią nie pracujesz.
Nie potrafię przebiec więcej niż 100 metrów bez zatrzymania.
Ja też nie potrafię przebiec więcej niż 300 metrów, jeśli biegnę na 100% swoich możliwości. Zaufaj mi, że jeśli nie masz 100 kilogramów nadwagi i jesteś w miarę zdrowym człowiekiem, to z marszu jesteś w stanie przebiec nawet powyżej kilometra. Kluczem do sukcesu jest spokój oraz nie ściganie się z własnym organizmem. Bieganie wcale nie oznacza wysiłku na poziomie palpitacji serca. Bieganie nie zostało przez nikogo zdefiniowane i nie zaczyna się od konkretnego progu prędkości. Bieganiem nazywamy nawet ślimaczy bieg w tempie wolniejszym od spaceru. Jeśli w danym momencie nie jesteś w stanie złapać oddechu, to znaczy, że po prostu biegniesz za szybko. Skoro szybko się męczysz, to znaczy, że szybko biegniesz. Pośpiech nie jest wskazany w szczególności gdy zaczynasz. Początkujący kierowca nie zaczyna jazdy od wyścigów na Hungaroringu. Tak samo myślący neofita biegowy nie zaczyna biegania od problemów z oddychaniem. Myślący biegacz doskonale wie, że optymalną prędkością biegu dla jego ciała jest tzw. tempo konwersacyjne. Tempo konwersacyjne to takie, które pozwala Ci w trakcie biegania na swobodną rozmowę.
Moje tempo konwersacyjne to... spacer!
I co z tego? Skoro tak jest, to znaczy, że Twoje ciało jest na takim poziomie wydolności. Nie ma się czym przejmować. Już po dwóch tygodniach regularnych treningów (minimum trzech w tygodniu), widać zauważalne zmiany w kondycji. Kluczem do sukcesu jest nic innego jak konsekwencja i opanowanie. To może Cię zdziwić, ale w bieganiu nie musisz się ścigać. Z nikim! Nawet z samym sobą. W bieganiu wystarczy być sobą i umieć słuchać własnego ciała. Nic więcej nie potrzebujesz.
Bieganie jest męczące i nieprzyjemne
Chodzenie w płaszczu w trakcie upalnego lata też nie należy do przyjemnych. Wszystko może być nieprzyjemne jeśli działamy wbrew logicznym zasadom. Początkujący męczą się i wypluwają płuca na własne życzenie. W zasadzie całość tego podpunktu można zamknąć w poprzednim, ale dodałbym jeszcze jeden fakt, o którym mało kto mówi. Tym faktem jest... szkoła! Pamiętacie testy Coopera? Sprawdziany na kilometr? Pewnie tak. Czy pamiętacie, aby Wasz nauczyciel przygotowywał Was do nich? Z tym już chyba będzie ciężej, bo w większości przypadków jakiekolwiek przygotowania do testów wydolnościowych były w szkole były marginalizowane. W konsekwencji setki tysięcy młodych umysłów już od najmłodszych lat utożsamiały bieganie z czymś nieprzyjemnym. Wcale mnie to nie dziwi. Myślę, że pałałbym nienawiścią do piłki nożnej, gdybym non stop dostawał nią w twarz. Co prawda bieganie staje się sportem narodowym, a biegać zaczynają największe lenie, nikt jednak nie mówi o tych, którzy zostali pokrzywdzeni przez system ubogich w wiedze wuefistów.
Jestem słabszy niż inni...
Mało kto jednak wspomina o najważniejszej zasadzie treningu, którą z powodzeniem można przełożyć na życie: nie porównuj się z innymi! Jeśli patrzeć na innych to tylko w kontekście inspiracji, motywacji, wyciągania tego co najlepsze. Na dłuższą metę porównywanie jest bez sensu, bo doprowadza do oceny, a ostatecznie do dewaluacji własnych wartości i możliwości. Punktem odniesienia powinniśmy być wyłącznie my sami. Biegasz miesiąc i schudłeś kilogram? Jesteś na dobrej drodze! Nigdy się nie ruszałeś, a od miesiąca spacerujesz i zaczynasz przeplatać marsze z truchtem? Jesteś mistrzem!
Dyskusja