W swojej karierze trzykrotnie zdobywała tytuł mistrzyni Polski w maratonie i dwukrotnie reprezentowała Polskę na Igrzyskach Olimpijskich. W miniony weekend zajęła 4. miejsce piekielnie mocno obsadzonym maratonie w Hamburgu. Pomimo bardzo wymagających warunków atmosferycznych i trudnej technicznie trasy, poprawiła swój wyśrubowany rekord życiowy o ponad minutę, co prawdopodobnie znów zapewni jej miejsce w kadrze olimpijskiej. O kim mowa? O Monice Stefanowicz, z którą miałem przyjemność rozmawiać. Zapraszam do lektury wywiadu z absolutnie wybitną postacią polskiego biegania.
 
W miniony weekend zajęłaś 4. miejsce z wynikiem 2:28.26 poprawiając o ponad minutę swój rekord życiowy. Zapytam przewrotnie: co mogłaś zrobić lepiej? Gdzie widzisz u siebie rezerwy w kontekście potencjalnego startu na Igrzyskach w Rio de Janeiro?
 
Zdecydowanie chce się skupić na utrzymaniu tempa w drugiej połowie dystansu, która jak wiemy jest zdecydowanie trudniejsza niż pierwsza. W Hamburgu pierwszą połówkę leciałam na rekord Polski, później nieco opadłem z sił. Od 19 kilometra biegłam sama, co w połączeniu z warunkach atmosferycznymi i trudniejszą technicznie drugą połową dystansu pozwoliło mi przeciąć linię mety w czasie 2:28.26. Od 25 kilometra mocno wiało, było dużo zbiegów i podbiegów, co trochę zmęczyło mnie mięśniowo. Zupełnie mnie to jednak nie martwi, bo wiem doskonale, że maraton w Hamburgu był tylko przystankiem w drodze do celu. Mimo wszystko jestem zadowolona, bo potwierdziłam swoją życiową formę i dałam sobie pewność, że moja ciężka praca treningowa daje dobre efekty.
 
Jakie dalsze kroki?
 
Teraz pozostaje tylko czekać na decyzję PZLA i uzbroić się w cierpliwość. Zrobiłam wszystko co mogłam, a wiem, że jeśli zdrowie dopisze, to będzie tylko lepiej. Ostatecznie mam nadzieję, że po raz kolejny w swojej karierze będą mogła reprezentować nasz kraj na Igrzyskach w Rio. W najbliższej przyszłość chcę trochę odpocząć, a poza tym czekają mnie 2-3 starty na nieco krótszych dystansach. Na pewno spróbuję swoich sił biegnąc 10km przy okazji Orlen Warsaw Marathon. Dalsze decyzje uzależniam od tego, czy dostanę się do kadry olimpijskiej. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to czekają mnie kolejne obozy treningowe. Z początkiem maja wszystko stanie się jasne.
 

 
Zakładasz, że możesz nie wystartować w Rio?
 
Staram się zawsze myśleć pozytywnie. Wynik 2:28.26 daje mi mocną pozycję, ale jak mówiłam wcześniej, czekam cierpliwie na oficjalną decyzję od PZLA. Hipotetycznie zakładając, że Igrzyska nie wypalą, to w październiku wystartuję w wojskowych Mistrzostwach Świata w Turynie.
 
Jak oceniasz swoje ostatnie pół roku przygotowań?
 
Mój trener Zbigniew Nadolski jest zwolennikiem spokojnego i cierpliwego treningu. Jak widać, jego strategia w połączeniu z moją ciężką pracą i ogromnym wsparciem od rodziny przynosi oczekiwane efekty. Przyznam się szczerze, że ostatnie tygodnie były dla mnie dużym wyzwaniem, bo nie mogłam się doczekać startu. Przygotowania maratońskie mają to do siebie, że są długie i monotonne. Średnio biegałam od 170 do 200 kilometrów tygodniowo. Spokojny i spory objętościowo trening sprawdza się u mnie znakomicie.
 
Jesteś już bardzo doświadczoną zawodniczką, a mimo tego znosisz tak duże obciążenia. Nie wspomnę już o tym, że od prawie 3 lat jesteś mamą i stosunkowo niedawno wróciłaś do biegania.
 
To prawda. W momencie gdy zaszłam w ciążę, miałam kryzys związany z bieganiem. Zastanawiałam się, czy kontynuowanie kariery ma sens. Ostatecznie zwyciężyła pasja i miłość do biegania. Po ciąży wróciłam zdecydowanie silniejsza i zmotywowana do kolejnych wyzwań, a moja rodzina z córeczką na czele jest moją największą motywacją i wsparciem. Jeśli tylko zdrowie dopisze, to jestem spokojna o dalszy rozwój kariery. Z perspektywy czasu jestem również bardzo wdzięczna za to, że jako młoda zawodniczka nie zostałam wyeksploatowana, co często ma miejsce w sporcie.
 
Co masz konkretnie na myśli?
 
Jestem wychowana na tzw. długim treningu. Biegam dużo spokojnych kilometrów. Patrząc na wielu biegaczy młodego pokolenia, widzę, że zdecydowana część z nich robi wyniki w okresie juniora czy młodzieżowca, a potem świat o nich zapomina. Zazwyczaj ci młodzi i utalentowani padają ofiarą systemu, który rozlicza trenerów za wyniki w okresie młodzieżowym, a kompletnie nie wspiera dorosłych zawodników. Jesteś młody, to zasuwasz katorżniczy trening, a w kluczowym okresie rozwoju, czyli okresie seniorskim jesteś wyeksploatowanym wrakiem. Uważam, że to spory problem, dlatego tak bardzo dziękuję moim szkoleniowcom, że na tyle mądrze przygotowywali mnie treningowo, abym mogła osiągać najlepsze rezultaty w szczycie moich fizjologicznych możliwości. Powtórzę: jeśli tylko zdrowie dopisze, to jestem bardzo dobrej myśli o rozwój mojej kariery.
 
Osiągnięcia Moniki Stefanowicz
Jak oceniasz rozwój biegania w Polsce?
 
Bardzo się cieszę, że bieganie stało się sportem masowym. Jeszcze kilka lat temu, biegałam samotnie po lesie, a dziś już się prawie nie zdarza, abym nie spotkała jakiegoś ambitnego amatora na treningu. Z perspektywy mojego wyczynowego światka, widzę, że wielu biegaczy przeniosło się z tartanu na biegi uliczne, na których można zarobić. Brutalne, ale prawdziwe. Myślę, że to głównie przez to nasza "bieżnia" wygląda dziś tak jak wygląda. Sport amatorski dał również szansę wyczynowym zawodnikom na stworzenie własnych drużyn biegowych, co daje dodatkowe możliwości finansowania. To kolejny pozytywy. Cieszy fakt, że amatorzy chcą się uczyć od najlepszych.
 
Czy według ciebie bieganie maratonów jest zdrowe?
 
Na pewno nie szkodzi jeśli założymy przebiegnięcie maksymalnie dwóch maratonów w ciągu roku. Absolutnie nie popieram biegania maratonu co miesiąc, a to widzę, że staje się coraz bardziej powszechne i na pewno nie jest zdrowe. Maraton może być receptą na zdrowie jeśli przygotowania do niego nie są robione na wariata. Zakładając mądry plan treningowy, dobre buty, podłoże po którym się biega, stopniowo nakładane obciążenia, dobrą dietę oraz trening sprawnościowy, to nie widzę żadnych przeciwwskazań. Grunt to dobre przygotowania.
 

Aktualne rekordy życiowe Moniki Stefanowicz (z wyjątkiem maratonu, który od teraz wynosi 2:28:26).

Co napędza cię do codziennych treningów? Kto cię inspiruje?
 
Moją motywacją i inspiracją jest rodzina. Powtórzę, że nie wyobrażam sobie życia bez mojej córeczki, która jest moim oczkiem w głowie. Doceniam również fakt, że w moim treningu i całym procesie treningowym wspiera mnie mój mąż, który jest ze mną zawsze i wszędzie. Mam również ogromne wsparcie od rodziców. Życie sportowca najwyższym poziomie nie należy do najłatwiejszych, bo większą część roku spędzamy na zgrupowaniach treningowych, z dala od domu. Przyznam się, że nie wytrzymałabym np. 6 tygodni bez widzenia się z moją córeczką. Na szczęście, na zgrupowania jeździmy razem i spędzamy ze sobą czas nawet na treningu. Moja córka bierze zabawki na bieżnie i bawi się spoglądając na mnie jak biegam. Co więcej, często naśladuje moje ćwiczenia, ćwiczy ze mną, chce mi pomagać podając bidon... Mam nadzieję, że podobnie jak ja znajdzie swoją pasję i będzie dbać o swoje zdrowie. Chcę być dla niej jak najlepszym wzorem.
 
Rozmawiał Mateusz Jasiński.

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.