Bieg Katorżnika

Bieg Katorżnika jest imprezą, która praktycznie pod względem marketingowym nie musi nic robić, a już sama jej nazwa świadczy o jakości i prestiżu. Dla ludzi, niezwiązanych szaleńczo z bieganiem czy ogólną aktywnością sportową wydarzenie to może wydawać się balem straceńców i wariatów. Sam Katorżnik w wymiarze historycznym był więźniem skazanym na ciężkie, często ponad ludzkie siły prace fizyczne co najdelikatniej rzecz ujmując, nie brzmi za dobrze i nie stanowi dobrego PR dla imprezy sportowej. A jednak przy rosnącym zainteresowaniu biegami ekstremalnymi Katorżnik stanowi renomowaną, perfekcyjnie przygotowaną imprezą, która z roku na rok cieszy się nieprzemijającym, a wręcz rosnący zainteresowaniem. Od momentu podania daty otwarcia zapisów atmosfera rośnie z dnia na dzień i setki, tysiące ludzi wyczekuje godziny zero. W ciągu dosłownie kilku chwil miejsca zapełniają się i pozostaje tylko ciche mruczenie pod nosem, a nuż ktoś złamie sobie nogę przed startem - co z doświadczenia wiem, że nie wszystkim przeszkadza i z determinacją godną podziwu pomimo wszelkich kontuzji stają na linii startu i walczą o wyjątkowy i bardzo charakterystyczny medal.

Medal

A właśnie….medal-niezły kawał metalu. Nazwać go nagrodą? No cóż, przy tej wielkości i wadze po całej trasie to wątpliwy zaszczyt założyć go na szyję. Żartuje - zaszczyt jest przeogromny. Założę się, że kojarzycie bajki, w których jedna z postaci nakłada drugiej na szyję coś bardzo ciężkiego, a ta przewraca się bezwolnie na twarz. Podobne odczucia mam, kiedy kończę ten bieg; po zatrważająco ciężkiej walce ostatkiem sił dochodzę do mety a tam…mega łańcuch z jeszcze większą podkową...łup na dziób. A mimo to nawet, teraz kiedy patrzę na ścianę z wieloma medalami za różne biegi, mniej lub bardziej ekstremalne, wyróżnienie za Katorżnika błyszczy na tle innych i powiem szczerze to właśnie przy tym biegu czuję największą dumę, że udało się zawalczyć i zdobyć to niezwykle cenne trofeum. Spośród wielu imprez sportowych oferowanych w dzisiejszych czasach są takie, w których mknie się po czasówkę i takie, w których istotą jest przetrwanie.

Formuła

Podczas gdy kolejne firmy prześcigają się w tworzeniu coraz to bardziej wymyślnych przeszkód, aby podbić sobie popularność i frekwencję, w biegu Katorżnika jest czysta natura. Ponad 13 km błota, lasów, rowów i wody, nie licząc kilku opon, rozpadających się drabinek i lin to praktycznie nie ma tam wymyślnych ścian, kontenerów z lodem czy elektrowstrząsów. Najprostsza, jakby się wydawało formuła, bo przecież gałęzie i błoto; cóż w tym trudnego; stanowi nie lada wyzwanie dla osób w każdym wieku. Najpiękniejsza idea świata - walka z sobą samym i wszechogarniającą siłą matki natury. Bez sztucznych dopalaczy, bez ściemy i napędzania fałszywymi obietnicami czego to tam nie będzie. Przez wszystkie edycje, ani sama forma biegu ani też miejsce wydarzenia nie uległy zmianie. A mimo to na mecie słychać okrzyki zachwytu, wyliczanki kolejnych edycji i jednomyślne stwierdzenie co rok jest lepiej.

Organizacja

Najważniejsi są ludzie - każdą, nawet najwspanialszą inicjatywę zaprzepaszczą ludzie bez pasji i zaangażowania. Wielokrotnie spotkałem się z tzw. wolontariuszami, którzy zgłosili się samodzielnie bez przymusu, bez nadzoru a położyli imprezę na całej linii. Znudzeni, wręcz zniesmaczeni swoimi obowiązkami, nie pomagali, a wręcz przeszkadzali na trasie biegu. Nie zaszczepisz w nikim bakcyla, jeśli on sam nie znajdzie w sobie tej małej iskierki, która rozpali wewnętrzny ogień i wprowadzi moc i energię podczas wypełniania powierzonych zadań. Organizatorzy co roku pokazują wielką klasę widoczną w przygotowaniu samej trasy, jak również w biurze zawodów czy miasteczku. Wielkim plusem jest obsada osób pomagających przy tworzeniu wydarzenia. Od żołnierzy, strażaków, medyków po leśników i (o ironio) więźniów. Szczerze - szacun. W dobie tzw. resocjalizacji, która w Polsce jest na poziomie raczkującego niemowlaka, taki ukłon w stronę tych ludzi, jest fantastyczną opcją i pokazaniem, że można współpracować z każdym, kto wykrzesze z siebie tę odrobinę woli walki i wysiłku w stworzenie czegoś wielkiego i niezapomnianego. Szczerze, patrząc na recenzje, komentarze i artykuły w prasie Bieg Katorżnika jest jedynym biegiem, który utrzymuje idealną, najwyższą ocenę od wielu lat. Czemu tak jest? Ponieważ ma oddanych ludzi, zaangażowanych i wiernych sprawie; którzy wiedzą, że to co robią, ma znaczenie dla setek uczestników i poprzez swoją jakość promują markę, o której mówi się miesiącami i do której wracają wierni fani i dołączają nowicjusze.

Zawodnicy

Uczestnicy - i tu pojawia się uśmiech na twarzy. Tak naprawdę przy odrobinie motywacji do biegania i aktywnego udziału w organizowanych biegach, jak również po wyjściu ze swojej skorupki i rozejrzenia się co dzieje się dookoła można znaleźć drugą rodzinę. Te same twarze, te same grupy biegowe. Bierny obserwator pewnie przewróci oczami i pomyśli - no ile razy mogą wygrywać ci sami albo to znowu oni. Dla mnie jako uczestnika to najwspanialszy moment, kiedy w tłumie widzę twarze, z którymi tarzałem się w bajorze albo podciągałem na ścianie albo podałem dłoń, aby przejść linie mety. Na Biegu Katorżnika to nawet idąc (bo biec się nie da) sznurem w którymś z licznym bagien wspieraliśmy się ramieniem, bo nierzadko było tak, że jedna noga była po udo w czymś, co nie przypominało wody, a druga zanurzała się ledwo do kostki. Rywalizacja? Wiadomo, największe hardkory lecą po wynik, jednak czy to znaczy, że podcinają skrzydła bądź przeszkadzają innym? Zdecydowanie nie. Każdy obdarzy Cię błotnistym uśmiechem na trasie, poda pomocną dłoń i uwieczni chwile Twojego totalnego upodlenia przy pomocy najnowszych technologii. Czemu upodlenie? Kiedy robi się z ciebie murzynek Bambo, zgubisz po drodze buta lub dwa, podrzesz spodnie w miejscu, które w normalnych warunkach społeczeństwo uzna za ekshibicjonizm, a na metę dotrzesz w majtach wtedy zrozumiesz. Oczywiście nie ma w tym nic złego, poważnie, bo kto pamięta piąty - dziesiąty bieg po asfalcie. No tak było super; biegnę prosto, potem prosto … o nie co mam zrobić - biec prosto. Daj spokój. Nie pamięta się kolejnych kilometrów, kiedy nie są okraszone porządnym błotem, padliną i gałęziami wynurzającymi się niczym macki z dna jeziora. Kiedy bieg organizacyjnie może zostać uznany za sukces? Kiedy dobrze bawią się na nim ludzie w każdym wieku. I tak też było na Katorżniku. Trzyletnie maluchy i starsi ludzie z 89-letnim rekordzistą. Życzę sobie, by być w takiej formie jak ten Pan. To pewnie przez te maseczki błotne ;) Pozdrawiam i zdrówka życzę, mam nadzieję do zobaczenia za rok.

"Katuje, upadla i miesza z błotem"

Hasło reklamujące tegoroczny bieg Katorżnika mówi samo za siebie. W mojej ocenie nie ma w nim nic przesadzonego - każde słowo jest “brudną” prawdą. Czy zareklamowałbym ten bieg osobie, która nie miała do czynienia z tego typu wydarzeniami? Z pełną odpowiedzialnością - tak. Dlaczego? Mimo iż bieg jest mega ciężki, mimo iż potrzeba przygotowania fizycznego, żeby dotrwać do końca, ale szczerze, który bieg tego nie wymaga; przy tej imprezie mam pewność, iż zostanie ona przygotowana na wręcz perfekcyjnym poziomie, że w razie kłopotu ze zdrowiem są ludzie, którzy się mną zaopiekują, w razie kryzysu na trasie mam przyjaciół, i choć ich nie znam, są moją rodziną na trasie i zawsze mogę na nich liczyć. Moja droga na Bieg Katorżnika? Upadlająca ;) Długie treningi, udział w biegach ekstremalnych, aby zdobyć minimum pojęcia, o tym, czego mogę się spodziewać. Czy podziałało? Nie, nawet w najbardziej szaleńczych snach nie spodziewałem się tego, że będę po szyję w błocie lawirować między gałęziami. Czy jestem zawiedziony? Nie. Sytuacja na trasie, kiedy z kolegą pomagałem chłopakowi, który dostał hipotermii i praktycznie do końca trasy byliśmy przy nim, aby tylko udało mu się przekroczyć linię mety (co niestety nie nastąpiło, kilometr przed końcem jego organizm poddał się i potrzebna była pomoc karetki) udowodniła mi, jak dużą rolę odgrywa odpowiednie przygotowanie, ubiór, jedzenie i ludzie, którzy reagują. Na szczęście w dzisiejszych czasach są niezliczone liczby grup biegowych, trenerów personalnych, blogów, vlogów i innego dobrodziejstwa XXI wieku. Jedyne co od nas zależy to chęci. Malutka myśl w głowie: a jeśli mogę? Jeśli spróbuję? To jest start. Pierwszy krok do lepszej przyszłości. Pierwszy krok do spełnienia marzeń. Przecież każdy marzy o tym, aby w glorii i chwale przekroczyć metę i dostać …. podkowę na szczęście ;) nie zniechęcaj się na początku, zawsze jest trudno, nie zniechęcaj się na końcu - będziesz zmęczony, zmarznięty, poobijany, a nawet popłyną Ci łzy. To Twoje nastawienie sprawi, czy będą to łzy radości i czy za rok spotkamy się znowu.

Maciej Uler​

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.

Wysłane przez Szycha (niezweryfikowany) w pon., 2016-11-28 13:14

Świetna relacja, fajnie napisane, dobrze się czyta i aż chce się wystartować ;)

Wysłane przez "Prezes" (niezweryfikowany) w pon., 2016-11-28 18:59

Ależ nas posmarowałeś miodem. Dziękuję. Bardzo budujące. Do zobaczenia za rok.

Wysłane przez Włodek NGB KŁOBUCK (niezweryfikowany) w pon., 2016-11-28 19:16

Startowałem cztery razy adrenalina na maksa

Wysłane przez Ostatni Katorżnik (niezweryfikowany) w pon., 2016-11-28 19:29

Super relacja oddająca całą atmosferę tego biegu. Pozdrawiam i widzimy się w przyszłym roku na kolejnej edycji!

Wysłane przez Gregory (niezweryfikowany) w pon., 2016-11-28 19:35

i to jest piękne w tych biegach :) człowiek idzie się tam wyżyć i to maksymalnie. Odrywa się od szarej rzeczywistości, nie patrzy na to jak bardzo będzie wykończony czy brudny ponieważ będzie szczęśliwy na jaki wyczyn się zapisał nawet jeśli nie uda mu się dotrzeć do mety. Mimo iż faktycznie nie ma możliwości "przebiec" całej trasy choćby ze względy na bagna, to taki spacer dalej więcej satysfakcji niż typowy bieg uliczny, gdzie wszyscy biegną dla rekordu, nie patrząc na innych. W tego typ biegach widać jak ludzie są sobie w stanie pomóc chodź by ostatkiem własnych sił, to jest piękne!!!

Wysłane przez Ana (niezweryfikowany) w pon., 2016-11-28 20:49

Lekko, z humorem i zachęcająco... może i ja w końcu zdecyduje się na to "zmieszanie z błotem" ;)

Wysłane przez Czarny (niezweryfikowany) w pon., 2016-11-28 20:55

Dobra robota, im więcej pozytywnych relacji, tym większe grono będzie się pojawiać w Lublińcu. Osobiście pokonałem trasę 3 krotnie i tylko chcieć więcej. Czekam na więcej relacji z innych imprez.

Wysłane przez Rafi (niezweryfikowany) w pon., 2016-11-28 21:18

Czytam i czuję jak bym tam był! Może skuszę się aby wziąć się do pracy nad sobą ;)

Wysłane przez Kucia (niezweryfikowany) w wt., 2016-11-29 05:22

No hoho namówiłeś mnie:)

Wysłane przez kasiachwi (niezweryfikowany) w wt., 2016-11-29 09:06

a może "prezes" opisze jak "super"zorganizowany był w tym roku "mini" katorżnik dla średniej grupy dzieciaków..... oj przepraszam przecież w tej sprawie już dostałam odpowiedź prezesa, żadnego przepraszam, tylko to była wina dzieci. No, ale jeżeli jest się takim Vipem wśród organizatorów biegów, to przecież nikogo przepraszać nie trzeba, za swoje błędy, ani się do nich przyznawać :) życzę dalszych sukcesów, moja córka startowała siedem razy i w tym roku był to ostatni start... wiem, że płakać za nami nie będziecie, bo tak naprawdę jednostki macie w du***, przecież są setki innych na nasze miejsce. Pozdrawiam.

Wysłane przez Krzych (niezweryfikowany) w wt., 2016-11-29 16:15

Bardzo fajny artykuł... zachęca do treningu :) Aż chce się samemu wystąpić :)