Okresowe badania lekarskie są czymś normalnym u zawodników trenujących zawodowo, a także w krajach rozwiniętych. U nas, w Polsce, z niewiadomych przyczyn osoba wykonująca badania jest z miejsca traktowana jako podejrzana. "Chory jesteś?" - "Nie, czemu?" - "To dlaczego się badasz?".

Ciągle nie może do nas dotrzeć, że badania wykonuje się przede wszystkim aby ustrzec się przed chorobą, gdy ona się pojawi można powiedzieć, że ponieśliśmy porażkę. Wtedy pozostaje ustalić, na co zachorowaliśmy - a badanie wykonane odpowiednio wcześniej być może pozwoliłoby dalej cieszyć się zdrowiem.

Dlaczego warto robić okresowe badania?

Powodów jest kilka:

  • po pierwsze, często można wykryć groźne, nawet śmiertelne choroby, które są łatwo wyleczalne we wczesnej fazie,
  • po drugie, można dzięki wynikowi skorygować dietę, co często pozwala uniknąć poważnych schorzeń, takich jak np miażdżyca,
  • po trzecie wreszcie, pozwalają bardzo ładnie określić, czy właśnie nie jesteśmy na granicy przetrenowania.

Pierwsze, podstawowe badanie, to zwykła morfologia krwi. Na co powinniśmy zwrócić uwagę?

Przede wszystkim hematokryt. Przeciętna wartość dla mężczyzny wynosi 42-50. Hematokryt to nic innego, jak stosunek objętości czerwonych krwinek do objętości całej krwi, im wyższy, tym więcej tlenu dostarczymy, chociaż mają tutaj też znaczenie takie rzeczy, jak hemoglobina. Ale jest tu mały kruczek - często sportowcy mają znacznie obniżony hematokryt, jest to tzw. pseudoanemia. Powodem jest rozrzedzenie krwi, po prostu organizm przyzwyczaja się do regularnego wypacania dużych ilości płynu oraz możliwość znacznie łatwiejszego jej tłoczenia, aby temu przeciwdziałać - rozcieńcza krew. Obraz w wyniku laboratoryjnym jest niemal identyczny jak w czasie anemii, ale w czasie biegu wartości wracają do normy - nadmiar "rozcieńczalnika" zostaje wypocony, parametry krwi się wyrównują (co jednak w tym wypadku będzie niekorzystne i należy uzupełnić płyny). Jak odróżnić rzekomą anemię sportowca od prawdziwej anemii? Sportowiec ma bardzo wysoki poziom czerwonych krwinek (RBC), przy jednoczesnym niskim poziomie hemoglobiny i hematokrytu, podczas gdy w normalnej anemii poziom wszystkich 3 wskaźników jest niski. Inne źródła z kolei podają, że hemoglobina zostanie na prawidłowym poziomie, zaś obniży się hematokryt i liczba czerwonych krwinek.

Jeśli w badaniu wyjdzie "prawdziwa" anemia, pora ustalić jej przyczyny - najczęściej jest to nadmierna utrata żelaza, połączona z niedostateczną jego podażą. Przyczyny straty to "walenie" piętami o ziemię w czasie biegu, co przenosi się na straty w żelazie w tkankach miękkich, stawach, mięśniach, a także na skutek mikrourazów w narządach jamy brzusznej. Jednak nie demonizowałbym tego. W czasie biegu amortyzowanego straty są dużo mniejsze, chociaż oczywiście nie da się ich całkowicie wyeliminować. Przyczyny złej podaży - zablokowanie wchłaniania żelaza, czyli nadmiar białka i tłuszczu w diecie, niedobór witaminy C i innych witamin, a także picie kawy / herbaty. Same preparaty żelaza nic tu nie pomogą, jeśli nie stworzymy organizmowi warunków do jego wykorzystania.

Tu dochodzimy do pojęcia anemii u sportowców, której przyczyną jest tylko i wyłącznie niedobór żelaza. Wiele z tym wspólnego ma przetrenowanie, które jest po części składową tego zjawiska, w ten czy inny sposób wpływające na poziom tego pierwiastka w organizmie. Organizm po prostu nie ma dość energii, aby produkować nowe krwinki. W przypadku mocnego spadku czerwonych krwinek (poniżej 4.4 u mężczyzn) naprawdę lepiej zrobić sobie dłuższą przerwę i dobrze przyjrzeć się swojej diecie, a także rozkładowi dni regeneracji w czasie treningu.

Postanowiłem nie wypisywać wszelkich możliwych schorzeń, które widać w morfologii - z tego powodu, że niemożliwym jest wywnioskowanie na co pacjent jest chory, bez kompletnego wywiadu. Oprócz badania krwi należy ocenić stan fizyczny pacjenta, jego dietę, choroby które przechodził, wyniki pozostałych badań... wrzucenie na serwis ściągi typu "masz taki wynik, możesz być na to i na to chory" sprawiłoby, że sporo osób po prostu nie poszłoby do lekarza, próbując samemu zdiagnozować swoje przypadłości. Z drugiej strony, widziałem już tylu lekarzy - idiotów, że czasami odnoszę wrażenie, iż przeciętny kowalski lepiej poradziłby sobie z diagnozą. Bo jak nazwać sytuację, gdy pełnoobjawowy toczeń układowy chyba 10 lekarzy pod rząd zdiagnozowało jako nerwicę i odsyłało do psychiatry? Albo próbę leczenia psychotropami pełnoobjawowego Hashimoto?

Opiszę może tylko jak prawidłowo diagnozować niedobory żelaza - aby nikt nie został załatwiony tak, jak ja zostałem. Lekarka usłyszawszy że jestem wegetarianinem i widząc wyniki żelaza, z miejsca zawyrokowała że żelazo muszę uzupełnić, bez dodatkowych badań (wyniki samej krwi miałem doskonałe). No i jak głupi, zamiast zignorować jej zalecenia i samemu się leczyć w internecie, uwierzyłem i uzupełniałem żelazo, którego poziom miałem od początku doskonały. Skończyło się zatruciem.

Żelazo to pierwiastek, którego ogromną większość mamy w czerwonych krwinkach. Najprościej rzecz ujmując, im więcej czerwonych krwinek i hemoglobiny, tym więcej żelaza. W dalszej kolejności jego zapasy są gromadzone w wątrobie, potem jest odrobina w szpiku kostnym. Wolne żelazo w krwi nie ma żadnego niemal związku z jego faktycznymi zasobami. Niedobory żelaza można podzielić na 3 stadia. W pierwszym, znikają zapasy z wątroby. Wtedy mamy objawy niedoboru - obniżoną odporność, zmniejszoną wydolność sportową. Drugie stadium - znikają zapasy ze szpiku kostnego. Dopiero w trzecim, ostatnim, widać zmiany w obrazie krwi (spada hematokryt, wielkość krwinek, ich ilość).

Aby prawidłowo zdiagnozować niedobór, należy zbadać: ferrytynę, TIBC oraz białko c-reaktywne (CRP). Niedobór żelaza występuje, gdy jest jednocześnie niska ferrytyna, wysokie TIBC oraz niskie białko c-reaktywne. Zamiast CRP można posiłkować się OB., chodzi o sprawdzenie, czy nie ma stanu zapalnego w organizmie, który podniesie poziom ferrytyny, będącej białkiem ostrej fazy.

Kolejna rzecz na którą można w morfologii zwrócić uwagę - WBC, białe krwinki. Ich ilość dramatycznie spada w przypadku silnego przetrenowania, długotrwałych niedoborów niektórych ważnych składników pokarmowych czy w przypadku przewlekłych schorzeń. Prawidłowa wartość to 6-8. Mocno podniesiony wynik świadczy najczęściej o istniejącej infekcji, ale także może pozwolić wcześnie wykryć białaczkę.

Drugie badanie które warto wykonywać, cholesterol. Zapewne jeśli przeczyta to jakiś lekarz, posypią się gromy na moją głowę, ale co tam - wg wiarygodnych badań normalne wartości cholesterolu oscylują w granicach 120-130 (źródło) . Takie właśnie wartości występują u ludzi, u których statystycznie najrzadziej występują schorzenia serca czy choroby nowotworowe (praktycznie w ogóle nie występują). Wykazało to największe przeprowadzone do tej pory badanie statystyczne, obejmujące dziesiątki miliony osób, tzw "China Study". W niektórych społecznościach średnie wartości cholesterolu wynosiło około 97 - podkreślam, średnie. Ludzie spokojnie dożywają tam setki, takie przypadłości jak miażdżyca czy nowotwory są kompletnie nieznane. Ale starczy, że któryś z nich zacznie zarabiać więcej pieniędzy i może sobie pozwolić na "normalne" jedzenie - zarówno cholesterol, jak i wskaźnik śmiertelności szybuje w górę. Uprzedzając ewentualną krytykę - uwzględniono takie czynniki, jak brak stresu czy zatrucie środowiska, w badaniach uwzględniano nawet gatunek tytoniu palony przez tych ludzi.

Może wstawka o cholesterolu jest trochę "niesportowa", ale w końcu wielu z nas biega dla zdrowia, nie dla miejsca w czołówce olimpijskiej. Jeśli ktoś nie wierzy w takie wartości cholesterolu, mogę zrobić fotkę mojego wyniku badania. To prawda, 99% populacji naszego kraju nie mieści się w normie, którą podałem. Ale będę bronił tezy, że 99% populacji naszego kraju to wyniki nieprawidłowe.

Niskie wartości mogą też świadczyć o przeróżnych schorzeniach - najczęściej będzie to skrajna niewydolność wątroby, zaawansowane schorzenia nowotworowe, skrajne zagłodzenie bądź przetrenowanie.

Nerki - przewlekłe schorzenia tego narządu nie bolą, póki nie jest za późno. Akurat zbadanie stanu nerek jest bardzo proste i tanie, starczy sprawdzić kreatyninę we krwi, ewentualnie mocznik / kwas moczowy, do tego można dodać badanie ogólne moczu. Dodatkową zaletą takiego badania jest fakt, że pozwala wcześnie wykryć niektóre schorzenia nowotworowe.

Wątroba - często sportowcy stosują różne diety wysokobiałkowe, z dodatkiem wielu składników wpływających na metabolizm (nie wspominając już o dopingu). Bardzo łatwo może to się skończyć katastrofą - problemy z wątrobą wcześnie wykryte są najczęściej bardzo łatwo wyleczalne (narząd po prostu się zregeneruje), ale jeśli poczekamy (aaaa samo minie...) i dopuścimy do zwłóknienia, jesteśmy już do końca życia kalekami. Tanim i w miarę dokładnym badaniem są tzw próby wątrobowe (AspAT i AlAT), jak również pomiar bilirubiny we krwi (chociaż to ostatnie bywa zwodnicze). Większym problemem jest choroba cywilizacyjna naszego stulecia, tłuszczowe zapalenie wątroby. Bardzo mocno wpływa na wyniki sportowe, jest też bardzo ciężkie do wykrycia w badaniach. Wskazaniem do bliższego zainteresowania się są wysokie wyniki prób wątrobowych (ale nie bardzo wysokie, zresztą wysiłek sportowy może podnieść ich wartości), podwyższona któraś z frakcji cholesterolu albo całkowity, makrocytowość w morfologii, ciągłe uczucie zmęczenia, lekkie bóle z prawej strony pod żebrami. Aby poprawnie zdiagnozować tłuszczowe zapalenie wątroby konieczna jest biopsja - dziś to badanie wykonuje się łatwo i przyjemnie. Leczenie to zmiana trybu życia i diety.

Pozostają 2 testy aktualnej formy, które można wykonać z pulsometrem.

  • Pierwszy to test ortostatyczny. Jest wiele sposobów jego wykonania, najpopularniejszy w Polsce wygląda tak: Leżąc spokojnie rano po przebudzeniu dajemy sobie kilka minut, aby serce się zaktywizowało. Sprawdzamy tętno, będzie to nasze tętno spoczynkowe. Następnie spokojnie, zwyczajnie wstajemy, stoimy luźno, po 20 sekundach znowu sprawdzamy tętno. Różnica między pierwszym a drugim wynikiem świadczy o stopniu zmęczenia organizmu. Przy doskonałej formie będzie wynosić nawet poniżej 10 uderzeń, przy przetrenowaniu wzrośnie powyżej 40.
  • Drugi to test sprawdzający, jak szybko serce dochodzi do siebie (recovery heart rate). Jest to dużo czulszy wskaźnik niż test ortostatyczny. Po 10 minutach wysiłku z dużą aktywnością sprawdzamy nasze tętno, po czym czekamy dokładnie jedną minutę, ponownie sprawdzamy tętno. Różnica pomiędzy wynikami to szybkość regeneracji. Jeśli wynik jest niższy niż 30 uderzeń, jesteśmy wręcz w grupie zwiększonego ryzyka zawału serca albo mocno przemęczeni, jeśli wyższy niż 50 – nasza kondycja jest doskonała.

Reasumując, naprawdę warto okresowo wykonywać badania. Są one najczęściej niedrogie, czasem wręcz darmowe, a potrafią bardzo dużo powiedzieć o naszym stanie zdrowia. Za cały kompleks wymienionych badań w zależności od miasta możemy zapłacić od 50 do 100zł. Nie tylko są to wiadomości, które pomagają nam lepiej zaplanować trening i dietę, ale także czasem ratują życie.

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.

Wysłane przez Gosia (niezweryfikowany) w śr., 2017-02-22 10:54

Ja się przetrenowałam, dlatego zachęcam wszystkich do regularnego badania. Na własne życzenie - dużo wysiłku fizycznego, dużo stresu, mało snu i mało jedzenia nabawiłam się ogromnych problemów - rozregulowania hormonów itp. Na początku problemów zdrowotnych miałam też ogromny problem z dostaniem się do endokrynologa. W jednej przychodni wyznaczyli mi termin wizyty za rok... A przecież tu chodzi również o czas. Teraz badam się bardzo regularnie w centrum medycyny profilaktycznej w Krakowie, przynajmniej terminy wizyt mam ludzkie. Lepiej zapobiegać niż leczyć.