Jogging, jak podaje Wikipedia, to forma truchtu lub biegu w wolnym tempie. Głównym celem joggingu jest poprawa sprawności i wydolności fizycznej, bez nadmiernego wysiłku. Za jogging uważa się bieg z prędkością 7-9 km/h.

Jak każdy inny biegacz z mojego otoczenia, oburzałam się na słowo „jogging”, wymawiane pod moim adresem. Jestem runner, nie jogger! Choćby i z tego powodu, że raczej (choć nie zawsze) biegam z prędkością, co najmniej 10 km/h, więc nie pasuję do definicji. Poza tym, przebiegłam sześć maratonów, z czego trzy w czasie poniżej czterech godzin. Zatem, uprawiam bieganie, nie jogging.

Zeszłego lata, gdzieś na facebooku, natknęłam się na określenie „slow jogging”. Dość zaskakujące zestawienie słów, trochę jak masło maślane, bo już samo jogging oznacza „slow”. Zatem, co ma oznaczać „slow jogging”? Jeszcze wolniejsze bieganie? Choć z drugiej strony samo słowo „slow” ostatnio całkiem przyjemnie się kojarzy. Mamy slow food, slow fashion, a nawet slow life. Bycie „slow” jest ostatnio całkiem mile widziane, wręcz przyjemne – stanowi doskonałą przeciwwagę do naszego, zabieganego „fast life”.

Sięgnęłam do literatury: książeczka SLOW JOGGING, autorstwa Hiroaki Tanaki i Magdaleny Jackowskiej. Profesor Tanaka to twórca tej metody, Magda to jego asystentka. Oboje pracują na Uniwersytecie Fukuoka, w Instytucie Fizjologii Sportu. I cóż się dowiedziałam o slow joggingu?

Slow jogging to niewymagający skupienia, łagodny, spokojny bieg na łonie Natury. Bieg w tempie Niko Niko, co po japońsku znaczy uśmiech –  czyli bieg z uśmiechem na ustach, na tyle wolno, by móc swobodnie rozmawiać. Bardzo często wolniej niż chód. Dlaczego, więc bieg a nie spacer po prostu? Bo człowiek stworzony jest do biegania, a nie chodzenia. Jeśli porównamy się do szympansa, widzimy, że mamy dłuższe niż on nogi, krótszą i szerszą miednicę. To pozwala nam podczas biegu, rozszerzać nogi jak cyrkiel. Mamy też dłuższe ścięgno Achillesa, które nie jest zbytnio wykorzystywane podczas chodu, a podczas biegu działa jak sprężyna. I w przeciwieństwie do innych człekokształtnych, mamy łukowate podbicie stopy, które jest naszym naturalnym amortyzatorem.

Bingo! Jesteśmy zatem urodzonymi Biegaczami! Doktor nauk medycznych, profesor Uniwersytetu Fukuoka, Dyrektor Instytutu Fizjologii Sportu nie może się mylić w tej kwestii.

Zagłębiając się w niezbyt obszerną, zresztą książkę, nagle zdałam sobie sprawę, że ten spokojny bieg na łonie natury w tempie Niko Niko, to właśnie moja aktywność uprawiana przez ostatnie 10 lat. Zanim postanowiłam wystartować w maratonie. Zanim zaczęłam pisać bloga. Zanim zaprzyjaźniłam się z gadżetami mierzącymi tempo. Zanim zaprzyjaźniłam się z innymi biegaczami i zapragnęłam się z nim ścigać.

Biegałam tak przez lata, nie zważając na tempo. Biegałam przed siebie, po plaży, po lesie czy parku, uśmiechając się przechodniów, zachwycając się kwitnącymi magnoliami w Łazienkach. Czasami musiałam się zatrzymać, żeby zrobić zdjęcie kwiatom czy wiewiórkom. Biegałam bez butów (po plaży właśnie), biegałam w pierwszych lepszych sportowych butach, jakie znalazłam w swojej szafie. Biegałam na tyle szybko, na ile miałam sił i ochoty. Ważne było, żeby bieg był przyjemny i niemęczący. Nie miałam pojęcia jaki dystans pokonywałam. Nie miałam pojęcia o swoim tempie. Ale biegałam coraz więcej, coraz dłużej i coraz dalej.

Pojęcie tempa pojawiło się podczas pierwszego maratonu, który pokonałam bardzo równo, bez ściany i kryzysów: 6 min/km. I to jest właśnie moja granica między biegiem a joggingiem. Wszystko poniżej to bieg, wszystko powyżej to jogging, a nawet slow jogging.

Ale dla kogoś, kto nigdy nie biegał, nigdy nie uprawiał żadnej dyscypliny sportu, jest w słusznym wieku, lub znacznie obfitszych kształtów niż ja, tempo może wynosić nawet 12. Bo, jak już wcześniej wspomniałam, jesteśmy urodzonymi biegaczami, jesteśmy stworzeni do biegania i każdy może biegać. Pod warunkiem, że wykorzystuje swoje stopy tak jak je do tego stworzyła natura i w tempie Niko Niko – czyli takim, który pozwala na uśmiech i swobodną rozmowę. Dla mnie to będzie wszystko powyżej 6min/km, dla mojej sąsiadki, pani Wacławy prawdopodobnie 12.

Ale wróćmy do stóp, bo to one odgrywają tu bardzo ważną (sic!) rolę.  Podczas chodu stawiamy stopy lądując na pięcie. Podczas biegu są możliwe dwie opcje: lądujemy na pięcie, albo lądujemy na śródstopiu. A teraz niech każdy wstanie od komputera i spróbuje podskoczyć kilka razy w miejscu. I jak lądujemy? Na śródstopiu właśnie! A spróbujmy wylądować na pięcie. Bolało? Bolało. I tu dochodzimy do sedna sprawy: lądowanie na pięcie jest bolesne i takie lądowanie bardzo obciąża nasze stawy kolanowe, kręgosłup i może powodować różne kontuzje. Lądowanie na śródstopiu wykorzystuje wysklepienie stopy – nasz naturalny amortyzator. I o to właśnie chodzi w slow joggingu. Biegamy lądując na śródstopiu.

Żeby to był slow jogging nasze tempo jest bardzo niziutkie. Nawet i 10 min/km. I kolejny istotny element: kadencja – wykonujemy 180 kroków na minutę. Dokładnie z taką kadencją pokonałam maraton w Toruniu. I taką właśnie kadencję uważa się za wzorcową. Zatem slow jogging to nic innego jak poprawny technicznie bieg. Bo ja uważam, że lądowanie na śródstopiu jest tą właściwą techniką.

Biegnąc bardzo spokojnym tempem, nasze kroczki będą niewielkie. Będziemy sobie dreptać niemalże w miejscu, będą nas wyprzedać spacerowicze. Ale to będzie bieg. Bieg z przykładną kadencją, techniką do jakiej stworzyła nas natura, w tempie przy którym mamy ochotę się uśmiechać, cieszyć się otaczającym światem, prowadzić swobodną rozmowę. I to jest właśnie bieg do którego zdolny jest każdy człowiek, w każdym wieku, każdej postury i każdej kondycji.

Drodzy biegacze! Jeśli wasza dziewczyna nie chce biegać bo uważa, że to strasznie męczące; jeśli wasz kolega z pracy nie chce biegać, bo uważa, że jest za ciężki; jeśli wasz tata nie chce biegać, bo narzeka na kolana; jeśli wasza mama nie chce biegać, bo uważa, że to już nie ten wiek… Jest na to jedna odpowiedź: slow jogging. Slow jogging jest dla każdego i bez względu na wiek, gabaryty i poziom wytrenowania. Do slow joggingu nie potrzebujemy nic oprócz chęci i wygodnych butów z miękką podeszwą. Mogą być nawet stare tenisówki. W Japonii niektórzy biznesmeni uprawiają slow jogging w garniturach, w drodze na lunch lub do biura. Pan profesor Tanaka potrafi truchtać w samolocie lub prowadząc prezentację.

Taki nieobciążający slow jogging, uprawiany regularnie poprawia sprawność, pozwala zwalczyć choroby wynikające ze złego stylu życia. Co dalej z tego wyniknie zależy już od nas. Jeśli będziemy dłużej i częściej biegać, mamy szanse skończyć jak ja, czyli sześć maratonów, pakiety na kolejne dwa i w planach kilkadziesiąt, w różnych ciekawych miejscach świata. Ale przecież nie każdy lubi się ścigać. I nie każdy ma ochotę i czas biegać więcej niż 3 razy w tygodniu. W tym przypadku na pewno zyskamy świetnie samopoczucie, zdrowie i sprawność.

A co dla zaawansowanych biegaczy? Jeśli już biegamy od wielu lat i robimy nasze treningi w tempie poniżej 5min/km. I dawno już złamaliśmy wymarzone 3:30 w maratonie, może warto na chwilę zwolnić i przyjrzeć się swojej technice biegu. Czy lądujemy na pięcie? Czy lądujemy na śródstopiu? Taki slow jogging raz w tygodniu to doskonałe ćwiczenie dla naszych  łydek. Nie zalecam nikomu drastycznej zmiany techniki. Jeśli od wielu lat lądujemy na pięcie osiągając świetne wyniki, nasza łydka nie wytrzyma tej zmiany. Ale jeśli bolą nas kolana, dokucza kręgosłup, czy zespół pasma piszczelowo-biodrowego, to może jednak warto stopniowo przyzwyczajać stopę do lądowania na śródstopiu?

Moja wiedza o Slow Joggingu pochodzi z książki Hiroaki Tanaka i Magdy Jackowskiej. Tam znajdziecie jeszcze więcej informacji. Zainteresowanych zapraszam na treningi, które odbywają się w każdą niedzielę, pod Stadionem Narodowym.

Opinia o lądowaniu na śródstopiu, jest moim osobistym przekonaniem o słuszności takiej techniki, wynikającym z własnego doświadczenia i zaufania do mądrzejszych, którzy też są zwolennikami lądowaniu na śródstopiu. Wybór techniki pozostawiam biegaczom.

Autor tekstu: Beata Brzezowska, Runaddict.
Zdjęcie główne: Cezary Chojnowski.

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.