Rozpoczynamy neiregularny cykl wywiadów z biegaczami, którzy swoją postawą lub niezwykłą historią mogą inspirować innych do działania. Można powiedzieć, że każdy biegacz ma za sobą wyjątkową historię, która może wpłynąć na jego najbliższe otoczenie. Stąd pomysł na cykl wywiadów pt. "zwykli-niezwykli biegacze".

Kultowa postać w świecie biegaczy- Emil Zatopek, wielokrotny mistrz olimpijski, powiedział „Jeżeli chcesz biegać, przebiegnij kilometr. Jeżeli chcesz zmienić swoje życie- przebiegnij maraton”. Ona może to potwierdzić. Od ponad 6 lat, Monika Pękul przebywa na biegowym szlaku. Jak przyznaje, bieganie szlifuje charakter, ale też uczy pokory. Niedawno ukończyła Orlen Warsaw Marathon, a jak sama przyznaje jej biegowe marzenia są w zasięgu ręki.

Kiedy myślisz, że przebiegnięcie maratonu potrafi zmienić życie, co masz na myśli?

Często się nad tym zastanawiałam, przed podjęciem decyzji o starcie w maratonie. Prawdę mówiąc, do końca sama nie wiedziałam, co takiego się zmienia? Teraz już zaczynam to dostrzegać. Ponad 42 km w biegu dają dużo czasu na różne przemyślenia. To jest czas, kiedy jestem sama, ale tak naprawdę mam tysiące ludzi przed sobą i za sobą. Jesteśmy różni, a łączy nas jedno- miłość do biegania.  W trakcie biegu, czuję się jak ryba w wodzie. Może się wydawać, że dla osoby, która biega systematycznie, dystans maratoński nie powinien stanowić problemu. A jednak. Ja podjęłam decyzję o spróbowaniu swoich sił na królewskim dystansie po 5,5 roku od rozpoczęcia swojej biegowej przygody. Myślę, że był to odpowiedni moment, jednak były obawy. Naprawdę miałam wątpliwości. Wiele osób mi mówiło, żebym się zastanowiła, czy to dobry czas na podjęcie takiej decyzji, bo maraton, to już nie półmaraton, że mogę nie dać rady. Co będzie jeśli zasłabnę? Nawet o tym nie myślałam. Dostrzegam troskę, ale każdy ma jakieś małe, większe i te duże marzenia. Wiedziałam, że dam radę. Nie miałam pojęcia jednak z jakim wynikiem ukończę maraton. Pierwszy maraton przebiegłam 19 kwietnia 2015 roku w Krakowie. Drugą próbę podjęłam ponad 5 miesięcy później w Warszawie. Zostałam bohaterką Narodowego ;) W tym roku udało się pokonać po raz 3. królewski dystans. Co się zmienia w człowieku? Według mnie wiele. Nie wszystko widać na pierwszy rzut oka, bo te zmiany dostrzegamy przede wszystkim w nas samych. Od zawsze byłam śmiałą osobą. Ale maraton dodaje pewności siebie. Nie należy pod żadnym pozorem jednak mylić tej pewności siebie z zuchwałością.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z bieganiem?

Szczerze mówiąc, gdyby ktoś mi powiedział 10 lat temu, że w ciągu roku uda mi się przebiec 3 maratony, nie uwierzyłabym. 9 lat temu, rozmawiając ze znajomym, po raz pierwszy padł pomysł biegania. Nie chciałam o tym w ogóle słuchać. Na samą myśl o treningu robiło mi się słabo. Niestety byłam grubszą osobą, i wiedziałam, że jakiekolwiek próby biegania, zakończą się fiaskiem. Wręcz byłam pewna, że nie dam rady. Po skończeniu liceum nic z tym nie zrobiłam. Czasami jeździłam na rowerze. Ale, aby móc opowiedzieć historię jak zaczęłam biegać, muszę cofnąć się 6,5 roku. Byłam na studiach. Była jesień. Jak zwykle o tej porze roku dopadała mnie chandra. Pamiętam, że w 2009 roku nie było aż tylu miłośników biegania. Przynajmniej ja ich nie spotykałam w Olsztynie, gdzie studiowałam. Miałam nadwagę, i chciałam coś pozytywnego dla siebie zrobić. Zaczęłam sobie truchtać wzdłuż głównej ulicy Olsztyna. Dystans jaki  pokonywałam to ok. 2 km. Przyszła zima, i porzuciłam swoje biegowe zapędy. Kilka miesięcy później, 28 lutego moja przyjaciółka namówiła mnie na wspólny trening. Nie musiała mnie długo przekonywać. Co prawda, nie byłam do biegania przygotowana tak, jak obecnie. Nie miałam wtedy butów, ani specjalistycznego stroju. Założyłam zwykłe adidasy, dres i zaczęło się… Byłam naprawdę podekscytowana, że odważyłam się przebiec ok. 4 km bez odpoczynku. Pamiętam, że Sylwia przebiegła 1,5 km w bardzo szybkim tempie, po czym musiała odpocząć, a ja pokonałam drugie tyle, z uśmiechem na ustach. Ona zrezygnowała z dalszych treningów, a ja nie. Kolejne dni były mroźne, padał śnieg. Ale nie chciałam porzucić swoich biegowych planów, ponieważ uznałam, że bieganie jest fajne. Może wydać się to śmieszne, ale zaczęłam biegać w miejscu, w pokoju. Kiedy przyszła wiosna, po powrocie z zajęć zawsze ok. 17.00 wychodziłam na trening. Początkowo 4 km wystarczały. Później zwiększyłam dystans do 8 km. Myślę, że to była miłość od pierwszego treningu. Ale po pewnym czasie dopadła mnie kontuzja. Bardzo cierpiałam, że muszę porzucić swoje plany na 1,5 miesiąca. Jak to się mówi, „co za dużo, to niezdrowo”, bo biegałam niemalże codziennie. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Po tym przykrym zdarzeniu, zaczęłam biegać rano, 5 razy w tygodniu. Jeszcze do niedawna poranny trening mi towarzyszył niemal zawsze. Obecnie musiałam zrobić małą modyfikację codziennych zajęć, ale daję radę. Na tę chwilę, trenuję 4 razy w tygodniu. I myślę, że to dość racjonalne wyjście. Pamiętajmy, że regeneracja odgrywa kluczową rolę w treningach. Dzięki temu, że biegam, nauczyłam się gotować. Sama przygotowuję sobie posiłki, które mam dopasowane do trybu życia jaki prowadzę. Staram się jeść racjonalnie i zdrowo. Ale jak niemal każda kobieta, mam słabości… do czekolady, naleśników i ciasta drożdżowego mojej Mamy.

Na co zwracasz szczególną uwagę biegając?

Na komfort podczas treningu. Ale w pewnym momencie, wychodzi się poza tę sferę. Mówi się, że bieganie jest najprostszą formą aktywności fizycznej. I tak, i nie. Należy pamiętać, że nie każdy musi lubić biegać, a to, że teraz panuje moda na bieganie, jeszcze o niczym nie przesądza. Przede wszystkim podstawową rzeczą jest obuwie, w którym biegamy. Pamiętam, że pierwsze buty do biegania kupiłam po ponad dwóch latach od rozpoczęcia treningów. To był błąd.  Nie byłam świadoma tego, że obuwie odgrywa pierwszoplanową rolę. Poszłam do sklepu dla biegaczy, gdzie określono rodzaj mojej stopy (jestem pronatorem), i dobrano odpowiednie buty. Śmieję się, że butów do biegania nigdy za wiele. No i strój też jest ważny. Niemal na każdych zawodach w pakiecie startowym dostaję koszulkę techniczną, więc o te się nie martwię. Jeśli ktoś, kiedykolwiek by mi powiedział, idź pobiegaj, mając przy sobie moje buty, nie stanowiłoby to dla mnie problemu.  

Kiedy i dlaczego bieganie stało się pasją?

Nie wiem dokładnie, w którym momencie połknęłam tego bakcyla. Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, uważam, że to jedna z najlepszych rzeczy jakie mnie spotkały do tej pory. Często ludzie pytają mnie, co robię w wolnym czasie? Odpowiadam: biegam. Niektóre osoby reagują na to z ogromnym zdziwieniem. Zastanawiają się, czy nie wolałabym pójść na imprezę, pobawić się? Jasne, że czasami tak, ale po treningu. Dla mnie dzień bez aktywności fizycznej jest niekompletny. Obecnie, traktuję bieganie już jako coś powszedniego. Dla mnie to już nie sport, to stan umysłu. Wyjeżdżając na wakacje, zawsze mam ze sobą buty do biegania. Uważam, że nie ma nic lepszego jak aktywny wypoczynek. Ba, biegam nawet zimą. Uwielbiam biegać po śniegu. Co ciekawe, nie lubię za bardzo chodzić. Wolę przebiec dany odcinek. Tak jak Forrest Gump ;) Uwielbiam rozmawiać, a każdej takiej rozmowie zazwyczaj towarzyszy jakaś anegdotka z treningu lub zawodów. Mam jednego znajomego biegacza, z którym na niemal każdych zawodach się widzę, całkiem przypadkiem. I nasze rozmowy traktują nie o niczym innym, jak o bieganiu. Śmieję się, że najbezpieczniejszym tematem do rozmów ze mną jest właśnie bieganie. Mogę o nim mówić, i mówić.  

To ile kilometrów pokonujesz w ciągu roku?

Orientacyjnie jest to około 3 000 km. Dla mnie trening 10 km, jest rozgrzewką. 15 km jest dystansem optymalnym. W ciągu roku jest kilka półmaratonów medalowych. Co najmniej dwa razy przebiegam 10 km na zawodach. W tym roku to będą 3 starty. Coraz częściej wybieram te starty, w których jeszcze nie uczestniczyłam.

W ilu zawodach w ciągu roku bierzesz udział?

To zależy od mojej kondycji fizycznej, czasu. Myślę, że na rok przypada około 8 startów. Staram się wybierać ciekawe biegi. Niektóre się powtarzają, tak jak np. BMW Półmaraton Praski, w którym uczestniczę od samego początku.

A który z Twoich startów w zawodach uważasz za najważniejszy?

Każdy start jest dla mnie szczególny. Poświęcam na treningi sporo czasu. Nigdy nie zapomnę swojego pierwszego półmaratonu. Tak się złożyło, że to był „powrót do korzeni”. Postanowiłam przebiec swoją pierwszą połówkę w Olsztynie. To był „Półmaraton Jakubowy”. Trasa wiodła miejscami, w których nigdy nie byłam. To było coś niesamowitego, ponieważ zobaczyłam cudowne miejsca, o których nie zdawałam sobie sprawy. Wiadomo, dużo jezior i lasów. Pamiętam, że na mecie emocje sięgnęły zenitu, i zaczęłam płakać. Te łzy nie były oznaką bólu, a szczęścia. Każdy z maratonów też był niezwykły. PKO Cracovia Maraton pokazał mi, ile mam w sobie cierpliwości. Maraton Warszawski pozwolił pokonać dwa brzegi Wisły. Powoli zwiedzić miasto, być w miejscach, do których, o dziwo, nie dotarłam.  Spotkałam na trasie nawet jednego z profesorów ze studiów. Tym razem już nie w roli wykładowcy, a kibica ;) Bardzo miło wspominam „Bieg szlakiem Krutyni” w Gałkowie na Mazurach. Był to bieg na dystans 10 km. Biegać po lesie jest chyba najlepszą opcją ze wszystkich możliwych.

Jakie odniosłaś osobiste sukcesy w związku z udziałem w biegach, maratonach?

Starty w zawodach zaczęłam po 3 latach biegania. Pamiętam, że pierwszym medalowym biegiem była „Kręta piątka” w Parku Moczydło w Warszawie. W sumie zebrałam do tej pory 25 medali. Za największy sukces uważam pokonanie własnych słabości. Przed udziałem w zawodach na 10 km, zawsze chcę pobić poprzedni czas. W swoje 25.urodziny udało mi się ustanowić solidną życiówkę, podczas XXV Biegu Niepodległości. Stojąc na starcie półmaratonów liczę, że będę lepsza od samej siebie niż poprzednim razem. Zaczyna mi to wchodzić w nawyk ;) Przed maratonami, a może w ich trakcie, zaczyna się wewnętrzna walka. Staram się nie dopuszczać do siebie myśli, co zrobię kiedy nogi odmówią posłuszeństwa. I tu ujawnia się siła charakteru. Robię to przede wszystkim dla siebie. Dużo siły daje na pewno doping kibiców, którzy pojawiają się na każdym kroku. Każdy trening przygotowujący do udziału w dużych imprezach dużo daje. Szczególnie długie wybiegania. Chociaż biegnę wtedy normalnym tempem, ale to mi pokazuje, ile jestem w stanie wytrzymać.  

Co uznajesz za swój największy sukces w bieganiu?

Przeczytałam niedawno 2 książki, traktujące o wybitnych biegaczach. Pierwsza z nich, „Mo Farah. Siła ambicji” jest autobiografią, druga „Jedz i biegaj” to historia Scotta Jurka. Te dwa wydawnictwa dają dużo tematów do rozmyślań.  Moim osobistym sukcesem jest to, że ja się nie poddaję. Tak jak bohaterowie tych książek. Wiadomo, przychodzi czas, kiedy coś staje się rutyną. Niektórzy mogą tak myśleć o bieganiu. Bynajmniej ja się nie zaliczam do takich osób. Dla mnie, to jest mega frajdą. Daje mi to wiele satysfakcji. Czas treningu, to są chwile kiedy mogę przemyśleć gros spraw. Nie ma nic lepszego, niż bieg o wschodzie słońca, kiedy mogę witać nowy dzień. Takie chwile są bezcenne.   

Czy mogłabyś wskazać sposób pokonania ewentualnego kryzysu podczas biegu?

Myślę, że określonego sposobu na przezwyciężenie biegowego kryzysu nie ma. Wszystko zależy od indywidualnego podejścia. W środowisku biegaczy, mówi się o tzw. ścianie, która może się pojawić w trakcie maratonu. Czy tak jest w rzeczywistości? Kilka dni temu przebiegłam Orlen Warsaw Marathon. Zrobiłam życiówkę, ale zamierzonego celu nie osiągnęłam. Mam nadzieję, że najlepsze jeszcze przede mną. Mogę powiedzieć tyle, że maraton to jest najlepszy test pokory. Ostatnio się o tym przekonałam na własnej skórze. Bardzo chciałam złamać czas 4 godzin, ale chyba bardziej nie chciałam sobie zrobić krzywdy. Dlatego, postanowiłam po 32 km zwolnić. Czy na ostatniej prostej dopadł mnie kryzys? Nie, chociaż zaczęłam już odczuwać każdy mięsień. Myślę, że ja dopiero dojrzewam do bicia kolejnych rekordów.  

Jakie masz marzenia biegowe?

Chciałabym być zawsze zdrowa. Wiadomo, że kontuzje są wpisane w treningi, ale ból jaki się pojawia, wcale nie jest naszym wrogiem. Wręcz przeciwnie. Ciało domaga się większej uwagi. Chciałabym jeszcze biegać bardzo długo. Zarażać pasją innych. Chciałabym też zdobyć koronę maratonów i półmaratonów, to jest po 5 startów w ciągu ok. roku, w wybranych miastach. No i przede wszystkim przebiec maraton za wielką wodą ;)

W jaki sposób zachęciłabyś innych do uprawiania tej dyscypliny sportu?

Nie każdy musi lubić bieganie. Jedni lubią jeździć rowerem, inni ćwiczyć na siłowni, a jeszcze inni pływać. Myślę, że każdy może spróbować i podjąć najlepszą decyzję dla siebie. Powiem tak, wyjdźcie na trening. Nie musi to być od razu 5 km, 10 km, czy 15 km. Wystarczy pół kilometra. Jeśli poczujecie, że to jest to, za dwa dni powtórzycie trening. Być może będzie dłuższy od poprzedniego. Ale należy pamiętać, że przede wszystkim ma sprawiać radość, i wtedy będziecie czerpać z biegania wszystko co najlepsze.     

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.