Powoli odechciewa mi się biegów ulicznych. Tego wrzasku, gwaru i pompy. Ten etap powoli zamykam choć… jeden start w roku w jakimś nowym, inspirującym mieście brzmi jak dobry plan. Na tu i teraz wiem jedno — im więcej biegania wśród natury, tym lepiej! Dlatego tym roku postanowiłem spróbować lokalnych, mniejszych biegów w Polsce, a moją szczególną uwagę przykuła Wielkopolska (dzięki Marcin!). Wszystko zaczęło się od Wronieckiej Dychy, a parę dni temu skończyło na Półmaratonie Puszczy Noteckiej ze startem w Sierakowie. Skąd pomysł na Puszczę Notecką? Sama wizja biegania po dzikich, jeszcze nieprzesiąkniętych cywilizacją trenach była dla mnie wystarczającą zachętą.
Ponad 4.5 jazdy autem i jestem na miejscu. Obiór pakietu niebanalny — bo w Muzeum Zamek Opalińskich w Sierakowie — klimat w środku… tego nie da się opisać, bo lepiej doświadczyć. Szczególnie jeśli podjeżdża się pod zamek po zachodzie słońca, a z nieba siąpi jesienny deszcz.
Zamek za dnia.
Na starcie nieco ponad 200 osób — większość startująca w półmaratonie (1 pętla), najtwardsi wybrali dystans maratonu (2 pętle). Ja wystartowałem w półmaratonie razem z moim przyjacielem Ironem.
Wystartowaliśmy dość żwawo — inaczej byłoby nam trudno… razem z Ironem tworzymy nierozłączny duet. Na co dzień trenujemy razem, ale do tej pory startowaliśmy na zawodach tylko raz w Półmaratonie w Białymstoku. Z tego powodu Iron jeszcze nie do końca radzi sobie z opanowaniem emocji startowych, co bardzo dobrze zauważyli kibicie tuż po strzale startera… Iron zaczął jak poparzony i zamiast biec, postanowił frunąć.
Chłopak ewidentnie zajarał się swoim drugim już startem w oficjalnym biegu. Żeby uniknąć jakichkolwiek nieporozumień, postanowiłem, że nie będę biec z Ironem na uprzęży, bo to mimo wszystko pewna forma dopingu, przynajmniej do czasu gdy Iron ma nadwyżki energii…
Emocje Irona udzieliły się i mi — ruszyłem nieco szybciej, niż zakładałem. Bieganie z psem na zawodach to dość wymagająca sprawa, bo… Iron nie należy do najmniejszych psów przez co naturalnie budzi respekt. Na co dzień, w lesie biegnie niemalże cały czas przy nodze, ale nie każdy biegacz musi o tym wiedzieć i to rozumieć. Wiele osób po prostu boi się psów, a w zderzeniu z realiami startowymi gdzie często biegnie się obok siebie, naturalnie łatwo o „kontakt”. Nie każdy musi wiedzieć, że… Iron nie gryzie i jest łagodnym psem. Dlatego sporo energii i uwagi zajmowało mi trzymanie emocji Irona na wodzy, tak aby nawet przypadkowo nie przeszkadzał innym. Co ciekawe, przez pierwsze kilometry mój cudowny pies-biegacz, postanowił nie biec ze mną tylko z czołówką… chłopak ma rywalizację we krwi.
Po mniej więcej 5 kilometrach biegu z Ironem i bycia w pierwszej trójce, nagle… odechciało mi się. Zadałem sobie pytanie: dokąd tak znowu gonie? Po co? Po co kolejny raz biegnę na złamanie karku?
Postanowiłem się zatrzymać i przejść do marszu. Zatrzymałem na chwilę rzeczywistość. I… początkowo nie było to proste, bo najzwyczajniej w świecie ZŁAMAŁEM NAWYK, zrobiłem coś, co do tej pory nie mieściło mi się w głowie, szczególnie, że biegłem w czołówce i miałem okazję zająć wysokie miejsce.
I co się wydarzyło?
Zatrzymałem się. Rozejrzałem dookoła. Zdałem sobie sprawę, że jestem w samym sercu niesamowitego lasu, który zachwyca swoim urokiem. Dopiero teraz miałem czas i przestrzeń aby to zobaczyć i to docenić. I to było piękne uczucie!
Postanowiłem biec wolniej, bez presji na wynik i czas na mecie. Celem stała się kontemplacja trasy i karmienie oczu pięknymi krajobrazami w sercu Puszczy. Trudno opisać ten klimat… to trzeba zobaczyć. Ci, którzy biegają w górach lub w pięknych, dziewiczych terenach na pewno czują o czym piszę… Technicznie trasa zawierała kilka trudnych fragmentów, dlatego to nie jest bieg na życiówki — w tym przypadku lepiej czasu nie liczyć, lepiej poświęcić go na podziwianie dzieła natury.
To kilka zdjęć, które nieco oddają duszę biegu.
Z całego serca polecam Maraton Puszczy Noteckiej — organizacja dopięta na ostatni guzik, niezapomniana trasa i wyjątkowa okazja do obcowania z pięknem noteckiej puszczy — innymi słowy BIEGANIE KRAJOBRAZOWE na najwyższym poziomie. Szczególne brawa należą się młodym wolontariuszom, którzy zasługują na szczególne uznanie — ich entuzjazm, zaangażowanie i dobra energia bardzo mnie poruszyła.
Życzę sobie i innym tego typu biegów w Polsce — kameralnych, doskonale zorganizowanych i oferujących bieganie w przecudownej scenerii.
Dyskusja