Pewnego pięknego dnia się obudziłem ze snu oblanego tłuszczem na poduszce z hamburgera. Postanowiłem znaleźć złoty środek odchudzający i trafiło na bieganie. Od tamtej pory minęły prawie 3 lata i 45 kilogramów. Nie wyobrażam sobie życia bez biegania, swoich myśli i radości... Nie wyobrażam sobie biegania beze mnie! - to pierwsze słowa na które trafiam czytając bloga bohatera wywiadu.

Przemek Ignaszewski... Poznaliśmy się dzięki klubowi VRC. Przemek był jedną z tych osób, która była bardzo aktywna i udzielała się we wszelkich możliwych inicjatywach. Od samego początku intuicyjnie czułem, że ten gość ma za sobą kawałek historii do opowiedzenia. Postanowiłem zapytać Przemka, dlaczego i po co tak właściwie biega. W odpowiedzi otrzymałem zdjęcie:

Po obejrzeniu zdjęcia nie miałem już wątpliwości, że Przemek ma w sobie coś z mistrza. Nie dość, że schudł tyle kilogramów to dziś bierze udział w ultramaratonach (ale to specjalnie mi nie imponuje i Wam też nie powinno).

Zapytacie: kim jest mistrz? Moją definicją mistrzostwa jest umiejętność stoczenia walki ze swoimi demonami. Każdy z nas ma w sobie strach, lęk, obawy czy inne ścierwo, które nas ogranicza. W momencie, w którym przestaniesz użalać się nad sobą i zaczynasz ciężką pracę nad swoimi słabościami stajesz się mistrzem. Mistrzostwa nie definiują medale, rekordy, puchary. Punktem odniesienia w mistrzostwie jesteśmy tylko my sami. Nie kolega, nie rywal z bieżni... zawsze my sami!

ROZMOWA Z PRZEMKIEM IGNASZEWSKIM (Vegenarat-Biegowy).

Przemku, ile ważyłeś przed bieganiem, a ile ważysz teraz?

Ważyłem 130 kilogramów w "najlepszym" okresie, teraz ważę 85 kilogramów.

W jakim czasie zrzuciłeś ten cały nadbagaż?

Zacząłem biegać w styczniu 2012, dziś mamy lipiec, czyli niespełna 2.5 roku.

Dlaczego postanowiłeś zrzucić Maćka? Co Cię zmotywowało?

Zaczął mi przeszkadzać mój wygląd, ale nie wiedziałem jak się do tego zabrać. Zrządzenie losu sprawiło, że w odpowiednim czasie spotkałem kolegę, który biegał i zaczął mi o tym opowiadać.

I?

I wstałem pewnego dnia z łóżka, spojrzałem w lustro, a ono nie chciało już kłamać. W tamtej chwili uświadomiłem sobie jak bardzo jestem zapuszczony. A potem? A potem przyszła myśl, że chcę zacząć biegać. I zacząłem.

I jak wyglądał pierwszy krok? Jakie miałeś obawy?

Nałożyłem na siebie kilka warstw ubrań, obuwie sportowe, swoją drogą absolutnie nie nadające się dobiegania i... postanowiłem biec. Pierwszy trening był biegiem przeplatanym marszem i trwał około 30 minut. Byłem z siebie bardzo dumny.

Już po pierwszym treningu wiedziałem, że to jest to, co pozwoli mi zgubić nadmiar ciała. Moje obawy krążyły wokół stawów, a ściślej mówiąc kolan. Starałem się nie forsować podczas pierwszych treningów.

Jak to wyglądało później? Co było pierwszym krokiem milowym?

Miłość do biegania przyszła bardzo szybko i wraz z uciekającymi kilogramami nabierała siły. Pojawiła się możliwość zapisania do stowarzyszenia zrzeszającego pasjonatów biegania. Otoczyłem się grupą, którzy kochali to samo co ja. Bardzo mi to pomogło i nakręcało do dalszego działania. Na pewno dodatkowym bodźcem do działania było skorzystanie z pewnej aplikacji, która pozwalała mi śledzić wyniki moich przyjaciół i moje. Zacząłem brać udział w imprezach biegowych. Na pierwszy rzut poszła poznańska Maniacka Dziesiątka. Poczułem klimat i... wsiąknąłem na dobre. Adrenalina, kibice, medal na mecie, cudowne odczucia. Pierwszego biegu nie zapomnę nigdy! Po tym starcie nabrałem apetytu na nieco dłuższe bieganie.

Dlaczego chciałeś biegać dłużej Jak się do tego zabrałeś?

Sukcesywnie zwiększałem dystanse... Wiem, że to szaleństwo, ale po 3 miesiącach biegania wybrałem się na wycieczkę biegową o długości około 38 kilometrów. Właśnie podczas tego treningu przekonałem się o tym, co daje mi bieganie. Biegłem i wypoczywałem jednocześnie. Nie czułem zmęczenia nóg. Jedyne co czułem to ogarniający mnie spokój i radość z tego co robiłem.

Czy oprócz biegania zmieniłeś inne swoje nawyki życiowe? Dieta?

Bieganie w ogóle zmieniło moje życie. Przede wszystkim zacząłem zwracać uwagę na to co jem. Prowadzony przez ciekawość, zacząłem zagłębiać się w temat. Chciałem wiedzieć jak się odżywiać przed bieganiem, po bieganiu. Chciałem być jak najbardziej "pro". Przestałem podjadać, nie jadłem po godzinie 18. Jeśli wieczorami przyciskał mnie głód, to zawsze znajdowałem jakąś zdrową przekąskę w postaci np. warzywa. W pierwszych miesiącach byłem katem dla siebie, ale bardzo mi to odpowiadało. Z czasem gdy widziałem, że kilogramy uciekają pozwalałem sobie na rozpusty kulinarne. Np. nagradzałem swój organizm jedzeniem. Radykalne zmiany przyszły dopiero w tym roku. Wykluczyłem z mojego menu alkohol, który był bardzo częstym gościem w moim menu. Zrezygnowałem też z jedzenia mięsa. Zmiany te miały charakter testowy, ale pozostałem w nich, bo dzięki nim zauważyłem znaczną poprawę wydolności.

Co poradzisz początkującym? Jaka motywacja?

Nie będę doradzał początkującym, że... mają zaczynać mądrze, że... mają czerpać mądrości z książek. Na początek należy sobie odpowiedzieć na pytanie, jak bardzo tego chcę? Biegajcie tak jak potraficie! Nie przejmujcie się tym, że ktoś Was wyprzedza. On dobiegnie na metę i się położy, a Wy ją przebiegniecie z uśmiechem. Jak mantrę będę powtarzał: żeby biegać szybko, należy się nauczyć biegać wolno. Radość z biegania to największy motywator! Nie uciekające kilogramy, nie pokonane kilometry... to wszystko jest nieodłącznym elementem, ale nie najważniejszym.

Dzięki za rozmowę i poświęcony czas!

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.