Bieganie, a w szczególności plan treningowy, trzyma nasz harmonogram dnia w ryzach. Nie bez powodu mówi się o tym, że konsekwentnie uprawiany sport porządkuje życie. Wiele osób, które zaczyna dzień od biegania z samego rana, szczyci się tym, że przez cały dzień ich efektywność i chęć do działania wzrasta, nie wspominając o satysfakcji i wewnętrznym poczuciu skuteczności.

Pamiętam taki okres w swoim życiu, gdy codziennie, przez ponad miesiąc, wstawałem o 5:20 rano, a o 6:00 byłem już na swojej ulubionej biegowej trasie. Pierwsze dni tego eksperymentu, były fatalne. Jak się można domyślić, mój leniwy umysł każdego ranka toczył ze mną uporczywe boje. Miały one jeden cel: sprawić, by grawitacja i ciepło wygodnego łóżka odwiodły mnie od szaleńczego pomysłu biegania o tak wczesnej porze. Jednak po mniej więcej dwóch tygodniach wygrywanych bitew, mój organizm zaadaptował się do zmian, a każdy kolejny dzień, który zaczynałem od treningu stawał się niezwykłą przyjemnością. To działa tak: jest godzina 8:00, a Ty jesteś już po bieganiu, prysznicu, śniadaniu i krótkiej chwili dla siebie, w której np. przeczytałeś fragment książki. Po takim starcie, kolejna część dnia, po prostu nie może być nieudana.

Boje są tym cięższe, im później chodzimy spać - to w końcu logiczne. Wprowadzenie nawyku wczesnego chodzenia spać jest dużym wyzwaniem, tym bardziej jeśli prowadzimy szybkie życie. Optymalnie, jeśli chcemy biegać rano, powinniśmy znaleźć się w łóżku już o godzinie 22:00. Zakładając, że nie uśniemy od razu, powinniśmy w tym czasie totalnie się zrelaksować. Tutaj z pomocą przychodzi dobra literatura, koniecznie lekkostrawna dla naszego umysłu. Zdaję sobie również sprawę, że jeśli do tej pory chodziliśmy spać najwcześniej około północy lub później, to nagła zmiana cyklu dobowego może być trudna do przyswojenia. Jest na to jednak sposób. Przez kolejnych 8 dni, kładziesz się spać zawsze o 15 minut wcześniej niż dnia poprzedniego. Czyli: w poniedziałek kładziesz się maksymalnie o 23:45, we wtorek o 23:30 itd. Organizm nie dozna szoku, a Ty wdrożysz się w nowy tryb funkcjonowania bez większych poświęceń. Istotne jest, abyśmy ustalili jednakową liczbę godzin, którą poświęcamy codziennie na sen. W moim przypadku, dochodzę do pełni sił po 8-9 godzinach snu. Po mniej więcej 8 dniach eksperymentu, dojdziemy do momentu, w którym zaśniemy jak niemowlaki około 22, i przywitamy dzień około godziny 6:00.

Zegar biologiczny to bardzo ciekawe zagadnienie, któremu polecam się przyjrzeć nieco uważniej. Istnieje wiele teorii, które mówią, że człowiek najefektywniej regeneruje się między 22:00, a 4:00. Bazując na własnym doświadczeniu, z pełną świadomością mogę stwierdzić, że zasypiając w tym przedziale czasu, rano budziłem się najbardziej rześki i wypoczęty.

Kilka sztuczek, dzięki którym łatwiej wstaniemy rano:

  1. Nastaw budzik na konkretną godzinę, i ustaw go w takim miejscu, aby wyłączenie go wiązało się z koniecznością wstania z łóżka. Polecam ustawić taką melodię, która nie będzie irytująca i od samego startu wprowadzi nas w dobry nastrój. W moim przypadku ta metoda dobrze zdawała egzamin. W trudniejszych okresach, swoją wycieczkę do budzika, przedłużałem o krótki, parominutowy, letni prysznic. Nic lepiej nie budzi jak woda i… pobudzenie swojego układu krążenia szczotką do masażu ciała. Dla hardkorowców mam inną rekomendowaną taktykę: od razu po wstaniu wskakujemy pod lodowaty prysznic. Przez pierwsze kilka dni, ten zabieg urasta niemal do bohaterskiego czynu, ale po kilku dniach trudno sobie wyobrazić inne rozpoczęcie dnia.
  2. Woda. Przygotuj wieczorem szklankę wody, z cytryną i świeżym imbirem i wypij ją od razu po otwarciu oczu. Organizm po całonocnym poście będzie Ci wdzięczny, a Ty ułatwisz Twojemu metabolizmowi wejście na wyższe obroty.
  3. Przygotuj wieczorem sprzęt do biegania i umieść go tuż obok łóżka. Tego typu sztuczka zmobilizuje Cię do wyjścia na trening, a co najważniejsze w porannej krzątaninie nie stracisz czasu na szukanie i kompletowanie wszystkich elementów stroju biegowego. Po prostu, wstajesz, masz wszystko gotowe i nie musisz za dużo myśleć.
  4. Kartki motywacyjne. Jestem w nich zakochany, a w moim mieszkaniu można znaleźć sporo sentencji bądź fragmentów z książek, które przepisuję i umieszczam w widocznym miejscu. Działa!

A jakie są Twoje sztuczki? Zapraszam do dzielenia się swoimi doświadczeniami w komentarzach!

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.

Wysłane przez Sk***mA (niezweryfikowany) w wt., 2015-09-22 20:06

Możesz podać parę przykładów tych motywacyjnych karteczek?

Wysłane przez KasiaK (niezweryfikowany) w śr., 2015-09-23 16:24

Ja mam inną sztuczkę. Narzeczonego, który codziennie skoro świt przynosi mi kawę do łóżka. Działa :) Pozdrawiam!

Wysłane przez Anonymous (niezweryfikowany) w ndz., 2015-11-22 00:09

Axa mój pies , z która biegam- gdy tylko budzik dzwoni rano kładzie pyszczek przed na mojej poduszce i lize po nosie.Znaczy się nie ma odwołania :-) Po biegu obie zadowolone Axa i Pani w obliczu spełnione go obowiązku względem psa i sumienia ;-)

Wysłane przez Natalia Anna G. (niezweryfikowany) w ndz., 2015-11-22 00:12

Axa moja psinka, z która biegam- gdy tylko budzik dzwoni rano kładzie pyszczek przed na mojej poduszce i lize po nosie.Znaczy się nie ma odwołania :-) Po biegu obie zadowolone Axa i Pani w obliczu spełnionego obowiązku względem psa i sumienia ;-)