Czasami jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak człowiek potrafi skomplikować życie prostymi sprawami. Odnośnie oddychania w trakcie biegania powstało wiele teorii. Mam wrażenie, że większość z nich stworzono tylko po to, aby namieszać ludziom w głowach.

1. Nie bądź robotem

Według mnie, podstawowym grzechem biegających jest liczenie czegoś, czego liczyć nie powinniśmy np. 2 kroki na wdech, 2 kroki na wydech. Serio? Czy w trakcie spania, chodzenia, kochania się i wykonywania codziennych czynności też liczysz oddechy? Przecież to niedorzeczne. Bieganie tak samo jak spanie, leżenie, chodzenie jest naturalną czynnością i nie powinniśmy jej kontrolować. Zwolennicy liczenia oddechów tłumaczą tę metodę tym, że licząc oddechy jesteś w stanie skupić swoją uwagę na liczeniu, a nie odczuwanym zmęczeniu przez co łatwiej im się biega. Ponownie muszę zadać to pytanie: serio? Jeśli bieganie sprawia Ci ogromne problemy oddechowe, to znaczy, że biegniesz za szybko i tyle. Wystarczy zwolnić, by nie myśleć o oddechu i móc czerpać dziką przyjemność z biegania. Dyskomfort oddechowy jest oczywiście normalnością gdy wykonujesz trening interwałowy, tempowy lub inny o wysokiej intensywności, ale to już trochę inna para kaloszy.

2. Bądź zen i oddychaj skórą

Oddychanie tylko przez nos jest kolejną, totalną bzdurą. Biegając powinniśmy oddychać ustami żeby przyswoić jak najwięcej tlenu, który jest przecież naszym paliwem. Najlepsi na świecie potrafią oddychać i nosem i ustami tak aby dostarczyć swojemu organizmowi jeszcze więcej życiodajnego tlenu. Ograniczanie oddychania tylko do jednego otworu (np. nosa) jest aktem masochizmu. Idąc tym tokiem myślenia, zwolennikom oddychania tylko przez nos proponuję wejście na wyższy poziom oddychania i czerpanie tlenu tylko przez skórę. ;)

3. Spięci jak czosnek

Napinanie się. Jeśli zależy Ci na podnoszeniu swojego poziomu sportowego w bieganiu, to bardzo ważnym elementem układanki planu treningowego są tzw. rytmy lub przebieżki. Rytmy to zazwyczaj krótkie odcinki biegu (standardowo o długości od 100 do 200 metrów), wykonywane na mniej więcej 90% możliwości (lub biegane w tempie naszego rekordu życiowego na 1500, 3000 lub 5000m - w zależności od celu). Celem rytmów jest poprawa techniki biegu, praca nad szybkością lub po prostu aktywizacja tych partii mięśniowych, które śpią w trakcie biegania. Zauważyłem, że większość moich zawodników w trakcie wykonywania tego elementu treningu biegnie na bezdechu i totalnym spięciu. Dlaczego jest to niepotrzebne? Napięte mięśnie zużywają więcej tlenu przez co są mniej wydajne, poza tym biegając na bezdechu nie dostarczamy do swojego organizmu tlenu, który daje nam potrzebną enerigę. Z czego więc wynika to napięcie? Zazwyczaj z tego, że za bardzo chcemy (syndrom napinacza) pokazać się innym, sobie, a na końcu mamy ciągoty do tego, aby pokazać innym jak szybcy potrafimy być. W tym elemencie biegania powinniśmy uczyć się od naszych kolegów z Czarnego Lądu, którzy słyną z tego, że tak samo jak żyją to i biegają, czyli... żyją na luzie. Zauważyłem pewną prawidłowość, że Ci, którzy czerpią ze swojego treningu maksymalnie dużo radości i podchodzą do wszystkiego na luzie (co nie jest tożsame z brakiem zaangażowania) osiągają najlepsze wyniki, natomiast Ci, którzy się napinają idealnie odgrywają rolę czosnku albo orzecha włoskiego, czyli poza spięciem nie potrafią zagrać nic innego.

4. Oddychaj jak osioł

Szok oddechowy osła. Szok oddechowy to zazwyczaj domena początkujących biegaczy i polega mniej więcej na tym, że pomimo dość spokojnego biegu, dana osoba oddycha płytko, łapczywie, a przede wszystkim impulsywnie. Wygląda to następująco: widzisz gościa, którego oddech jest totalnie niezsynchronizowany z aktualnymi potrzebami mięśniowymi. Rozumiecie? Jeśli nie, to nie wiem jak to opisać inaczej. Wiem! Rytm oddechu takiego człowieka można porównać do szybkich westchnięć osła: icho, icho, icho... icho... Czy to wystarczająco abstrakcyjny, ale zrozumiały przykład? :) Oddychając na osła bardzo szybko męczymy nasze mięśnie oddechowe przez co zmęczenie przychodzi zdecydowanie szybciej niż powinno. W takich przypadkach wystarczy po prostu oddychać bardziej świadomie, oddychając wolniej, ale efektywniej. Efektywniej to znaczy nabierać więcej powietrza za jednym wdechem. Zamiast łapać 100 oddechów na minutę, weź 20 konkretnych wypełniając całą powierzchnię płuc powietrzem.

Przepraszam za ironiczny ton

W kolejnym artykule opowiem Wam o kilku prostych ćwiczeniach, dzięki którym wzmocnicie Wasze mięśnie oddechowe. Trzeba mieć świadomość, że aż 16 procent naszej energii pochłania przepona, mięśnie międzyżebrowe, sutkowo-mostkowo-obojczykowe, pochyłe szyli, czyli... mięśnie oddechowe właśnie. Efektywna praca mięśni oddechowych to ogromna poprawa komfortu naszego biegu, dlatego warto pracować nad tym elementem treningu biegacza. I na koniec - wybaczcie mi proszę ironiczny, a miejscami abstrakcyjny ton mojego wpisu. Po prostu czasami tak lubię i tyle - czasami na ostro, czasami ze spokojem tybetańskiego mnicha.


PS ostatecznie niech każdy biega jak lubi i chce. Każdy z nas jest w końcu wolnym człowiekiem i ma wybór. Jeśli nie zgadzacie się z moim punktem widzenia, to zapraszam do merytorycznej dyskusji.

 

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.

Wysłane przez s (niezweryfikowany) w ndz., 2015-08-16 06:21

Powiem Ci ze czytalem podobny artykul odnoscnie oddychania przez nos i usta(bylo podobnie oddychac ustami). Jestem amatorem i zima jak jest duzo chlodniej oddycham tylko nosem.Nie ma mozliwosci zebym oddychal przez usta zaraz mam gardlo zawalone. A tak jak teraz oddycham nosem i ustami. Jak biegne staram sie uspokoic oddech tzn plynnie oddychac spokojnie nabrac oddech i wydech, mi to bardzo pomaga.

Wysłane przez fleurianna (niezweryfikowany) w czw., 2016-03-10 19:02

Z czasem nauczyłam się nie liczyć kroków i po prostu wolno i w miarę głęboko oddychać, nie mniej jednak nadal słyszę swój oddech jako stosunkowo głośny. Biegacze, których mijam są bezgłośni,a ja nie. Da się to wyregulować?

Wysłane przez Sikor (niezweryfikowany) w pt., 2016-12-09 15:27

Ja osobiście jestem wyznawcą pełnej naturalności w tej kwestii. To znaczy zakładam słuchawki i ruszam i nie próbuje kontrolować w żaden sposób oddechu. Jako że bieganie mnie odpręża to jest spokojny i płynny. Nie próbuje też aby mój oddech był niesłyszalny, nie interesuje mnie opinia ludzi wokół, mogę być dla nich sapaczem. A w praktyce im większa prędkość/nachylenie/zmęczenie tym więcej tlenu łapie ustami, sądzę, że to taki naturalny odpowiednik odpalenia nitro w samochodzie, aktywowany automatycznie, bez zastanowienia i głębszego przemyślenia. To tyle. Pozdrawiam wszystkich biegaczy.