Jeszcze jakiś czas temu byłem niepoprawnym optymistą. Potrafiłem każdą negatywną sytuację obrócić w pozytywną, wyciągałem z każdej gorszej chwili jakąś naukę i starałem się nie rozpamiętywać zbyt długo tego, co się wydarzyło. Bo po co marnować energię na przeszłość, której nie zmienię?
 
Ostatnio mam trochę gorszy czas i łatwiej wpadam w przygnębienie. Zdecydowanie łatwiej wtrącić mnie z równowagi, nie wspominając o zachowaniu wewnętrznego spokoju. Wiem jednak, że wszystko ma swój sens tylko trzeba do niego dojrzeć. Światem, który chyba najbardziej rozumiem jest świat biegania. I dziś na podstawie pewnej analogii zrozumiałem, że mój gorszy stan, którego ostatnio doświadczam, to po prostu kolejna lekcja miłości, którą daje mi życie. 
 
Wiecie jak to jest przezwyciężać swoje słabości w trakcie biegu albo tuż przed nim? Np. nie chce się wam wyjść na trening, walczycie z własną głową i ostatecznie nie dajecie za wygraną. Wychodzicie po pewnym czasie, a po zakończonym treningu nigdy nie żałujecie. Inny przykład? Macie na dziś zaplanowany mocny trening tempowy, który jak zawsze jest wymagający. Taki trening wymaga zaciśnięcia zębów i cholernego wyjścia poza swoją strefę komfortu... walka z bólem, niewystarczającą ilością tlenu i ogólnym zmęczeniem. Mimo wszystko, mimo tego że płuca palą, a mięśnie wyją z bólu, wy robicie swoje i kończycie trening z satysfakcją. Ból był chwilowy, jednak ostatecznie jego cena była warta wysiłku.
 
W życiu jest podobnie. Jak świeci słońce i jest przyjemna temperatura, to nikt nie narzeka na pogodę. Jak pada deszcz, to z ziemi wyrastają malkontenci, którzy kochają paprać się w swoim narzekactwie. Przekładając to na świat biegania, nie sposób czerpać radości z biegu gdy wszystko sprzyja, a człowiek ma przysłowiowy dzień "konia", w trakcie którego wykręca czasy, o których do niedawna mógł pomarzyć.
 
Bieganie jest świetną metaforą życia i według mnie, na sukces skazani są Ci, którzy potrafią zachować spokój ducha i optymizm nawet gdy rzeczywistość dookoła zupełnie nam nie sprzyja. I wcale nie chodzi o to, aby tłumić smutek i uciekać od niewygodnych emocji. NIE! Smutek, przygnębienie, porażka tak samo jak radość, satysfakcja i sukces są elementami życia. Prawdziwi mistrzowie czują wdzięczność i miłość do wszystkiego, co ich spotka.
 
Bo miłość jest bezwarunkowa, zatem jeśli kochasz życie, to kochasz je pomimo wszystko, a nie za coś. Tego właśnie ostatnio nauczyło mnie bieganie - lepszego zrozumienia miłości.
 
Kochajcie biegać mimo wszystko, a nie tylko wtedy gdy na mecie czeka na Was życiówka i pewny medal. Szukanie miłości w każdej sytuacji, nawet w tej najbardziej beznadziejnej iskry miłości jest w mojej definicji sztuki życia wyrazem absolutnego mistrzostwa.  

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.

Wysłane przez Bartek (niezweryfikowany) w pt., 2016-08-05 13:54

Świetnie napisane, zgadzam się w każdym zdaniu:) ostatnio też mam jakiś taki dziwny stan , przestałem biegać na czas, nie zabieram nawet zwykłego zegarka, nie używam planu treningowego bo zwyczajnie nigdzie się nie zapisałem, przestałem używać aplikacji aby wpisywać przebyte treningi, jakiś taki hipster mi się włączył ;) biegam 3-4 razy w tygodniu, na totalnego czuja, mam ochotę pobiegać po bieżni to biegam np interwaly, mam ochotę na podbiegi idę na górkę, mam ochotę na coś dłuższego, w weekend biegnę swoją długą trasą. Nie czuję w tym tylko presji, że muszę bo jakis start zaplanowany i szczerze dobrze mi z tym ;) może stesknie się za stratami w masowych imprezach, ale na razie robię sobie od tego wakacje :) polecam taki reset

Wysłane przez Fleurka (niezweryfikowany) w sob., 2016-08-06 04:30

Dawnonie czytalam tak fajnych slow. Zaraz zakladam buty i pierwszy raz biegne do pracy.