Równo rok temu pobiegłem w Wings For Life, w pierwszej edycji tego wyjątkowego biegu. Minął już rok... Rok to szmat czasu, a mimo wszystko człowiekowi wydaje się, że te wszystkie chwile minęły jak z bicza strzelił. Świat się zmienia z sekundy na sekundę, a co dopiero mówić o zmianach z rocznej perspektywy. Czasami za tym wszystkim nie nadążam, a w chwilach zadyszki zadaje sobie pytanie: czy jestem stworzony do tego, żeby nadążać? Czy muszę gonić? Tego wciąż nie wiem. Wiem za to jedno: w tegorocznej edycji WFL zwyciężył Bartek Olszewski, znany jako Warszawskibiegacz.pl, który z pewnością po dzisiejszym sukcesie już nigdy więcej nie będzie warszawski (sukces daje troszkę większy zasięg;)). Dzięki Bartkowi i Dominice Stelmach poziom sportowy w Poznaniu poszybował znacznie w górę. Pozostaje mi bardzo serdecznie pogratulować Bartkowi, a przy okazji pogratulować ekpie Red Bulla, która sprawiła, że odpowiednio opakowane bieganie można wyśmienicie sprzedać w mediach. A co w tym wszystkim najważniejsze, WFL to bieg, który zawiera w sobie jeden, bardzo wyjątkowy element. Jest nim jasno zdefiniowany cel: biec dla tych, którzy nie mogą. A Ci co mogą? Chyba powinni częściej myśleć w kategoriach pomocy. Obyśmy coraz częściej chcieli czynić ten świat lepszym, nie tylko przy okazji biegów charytatywnych, ale tak po prostu i bezinteresownie. Bezwarunkowa i bezinteresowna pomoc (miłość) w mojej ocenie najwyższy poziom mistrzostwa sportowego. A jeśli już jesteśmy w temacie miłości, to zachęcam Was do zapoznania się z moją piękną historią i tym, co dało mi WFL, a dało mi bardzo dużo: miłość mojego życia.

Aloha!


Szukasz żony? To zrób se zdjęcie, nie bądź Janusz i wystartuj w biegu dla tych, którzy nie mogą

Jestem piękny. Zresztą jak każdy. Zasługuję na najlepsze życie na świecie. Zresztą jak wszyscy. Mam parcie na szkło. Lubię karmić moje ego pięknymi zdjęciami. Lubię kamery i jestem błaznem. Na pewno kiedyś usłyszy o mnie świat. I to nie raz. Nazywam się Mateusz Jasiński i jestem człowiekiem. I nawet nie wiesz człowieku jak życie jest niespodziewanie piękne. A wystarczy tylko obudzić się, otworzyć się na świat i po prostu BYĆ SOBĄ. I choć dzisiejszy świat stawia na produkcję takichsamych, zmęczonych życiem ludzi, to ja mam wybór (zresztą jak każdy) i stawiam na Tolka Banana. Wybieram ŻYCIE w zgodzie ze sobą! Dojście do tego wniosku zajęło mi tysiące samotnie przebiegniętych kilometrów z samym sobą, ale najważniejsze, że ostatecznie wystarczyło mi sił, aby dobiec do tych spektakularnych przemyśleń.

Stań się lep­szym człowiekiem. I za­nim poz­nasz ko­goś upew­nij się, że znasz siebie i że nie będziesz chciał być ta­ki jak on chce, ale będziesz sobą. 

Gabriel García Márquez

Także tego. Gabriel mądrze prawi.

Bez poznania siebie, nie znajdziesz swojego celu. Bez bycia sobą, staniesz się co najwyżej zblazowanym Pokemonem. Dlatego, jeśli chcesz cieszyć się życiem, poznaj w końcu siebie. Jak to zrobić? Tego nie wiem, ale słyszałem o takiej aktywności, ostatnio bardzo popularnej. To bieganie, które ponoć zmienia życie człowieka na lepsze.

I to już finisz dzisiejszych filozofii. Czas na kopa z półobrotu i podzielenie się z Wami moją przecudowną, romantyczną historią. Szykujcie ręczniki, bo będziecie płakać.

Kilka miesięcy temu zostałem ambasadorem wyjątkowego biegu czyli Wings For Life. Każdy z ambasadorów, był niejako zobligowany do napisania kartki ze swoim celem i pochwalenia się nim w wielkim świecie. Jak poproszono, tak zrobiono. Jasiński tradycyjnie musiał się wyróżnić i wyprodukował takie oto lansiarskie zdjęcie, które później wrzucił na swój fanpage.

Po prostu chciałem być śmieszny.

A że nie tylko ja mam w Polsce poczucie humoru, to spotkałem się z kilkoma baaaardzo zabawnymi komentarzami. Albo takimi, że po prostu poczułem pozytywne ciepełko w serduszku.

Z góry zaznaczam, że nigdy nie umówiłem się na randkę, placki czy wzajemne wyciąganie sobie paprochów z pępka za pośrednictwem swojego fanpage'a. Ale tamtym razem, czytając komentarze od Alicji, poczułem potrzebę napisania do tej kobiety. W końcu, jeśli nieznajoma kobieta pisze Ci w żartach, żebyś zabrał pierścionek, to musi być coś na rzeczy.

Tradycyjnie - jak napisałem, tak zrobiłem. Napisałem do Alicji na FB z poziomu swojego prywatnego konta. Zaczęliśmy intensywnie wymieniać się wiadomościami. Po paru dniach się spotkaliśmy, a dziś idziemy razem przez życie.

Nie wiem czym jest miłość, nie wiem co to znaczy kochać. Jedyne co wiem, to po prostu fakt, że Alicja jest absolutnie niesamowitym człowiekiem i gdyby nie moja intuicja, wewnętrzny głosik żeby napisać… to dziś byłbym w zupełnie innym miejscu. Nie wiem jakim, ale po prostu fajnie jest mieć taką dziewczynę. Choć to nie kwestia posiadania. Oczywiście!

A wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze? Że pisząc do Alicji miałem takiego stracha, że trzymaj się Janusz wersalki. A wiecie co jest w tym wszystkim jeszcze lepsze? Że Alicja nigdy nie komentuje postów jakiśtam fanpejdży. Komentarz na moim profilu był jejpierwszymrazem.

WOW!

Niby nic wielkiego. Człowieku. Wystarczyło skomentować post, napisać wiadomość i po wszystkim. Teraz tak sobie myślę, ile sytuacji w życiu nie wykorzystujemy przez strach. Ile przecudownych przygód ucieka nam przed nosem, bo czegoś się nie chciało. Ile nas omija tylko dlatego, że nasz umysł tworzy niestworzone historie albo nie daje nam odwagi, by działać…

Ile moglibyśmy przeżyć, gdybyśmy tylko częściej słuchali siebie i byli sobą!

BOŻE!!!

Prawie zapomniałem z wrażenia napisać, że dzisiaj odbył się wyjątkowy bieg - Wings For Life. Zająłem w nim III miejsce.

Byłem na podium. W wyjątkowym biegu. Rodzina oglądała mnie na TVN. Na moim profilu zdobyłem ponad dwa miliardy lajków i trzy kontenery gratulacji. Serdecznie za wszystko dziękuję. Wszechświat mi sprzyja!

A wiecie kto czekał na mnie na mecie?

Alicja.

Wiecie co mi dała oprócz buziaka?

Ciepłą herbatę w termosie i kawałek najlepszego jedzenia na świecie (nie powiem jakiego, bo to byłoby już zbyt intymne…).

Wiecie co zrobiliśmy kilka chwil po tym, jak dotarłem na metę?

Poszliśmy na gofra. A potem do spożywczaka żeby zjeść coś na kolację.

A wiecie co robimy teraz? Alicja słucha muzyki, a ja sobie piszę. Jesteśmy parę metrów od siebie. No właśnie… Obok siebie, choć we dwóch innych światach.

A wystarczyło skomentować zdjęcie.

Ile jeszcze okazji w życiu ominiesz?

Życie to cud. Jak mawiał Albert Einsten.

Albercie… Twoje zdrowie!

Aha… a wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Że każdy może mieć w życiu tak jak chce. Wystarczy tylko chcieć. Tak proste i banalne, a tak trudne.

Jesteśmy tym, co myślimy więc niech nam się wiedzie!

 

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.