Moja czwarta teoria o Motywowaniu

Mimo, że wielu kończy kursy MBA, gdzie teoretycznie mówi się dokładnie to samo, co napisałem powyżej to mam nieodparte wrażenie, że nigdzie nie uczy się tego jak wiedzę z pomiarów przekładać na zawodnika (możesz czytać pracownika). Coś jest na rzeczy, że niestety, ale nikt „normalny” nie lubi być szczegółowo mierzony. Już podczas przygody szkolnej oraz utrwalone przez „małoformatowych” szefów mamy wdrukowane, że mierzenie nie służy naszemu rozwojowi a jedynie ocenie.

I tu mamy pierwszy zasadniczy problem.

Jak ktoś studiował to: 8 lat podstawówka + 4-5 lat szkoła średnia + 5 lat szkoła wyższa + np. 5 lat pracy = min 22 lata wbijania do głowy, że mierzenie to raczej coś złego.

Jak zmienić tę opinię?
 
Jedyne, co można zrobić to koncentrować się na prywatnym celu, jaki ma osiągnąć każdy z naszych zawodników (pracowników). Bo dla firmy wykonanie planu sprzedaży to konkretne przychody, które dają możliwość realizacji jakiś celów udziałowców. Dla pracownika też samo zrealizowanie planu nic nie oznacza. Ale jeżeli już wiemy, co dzięki temu dostanie i mamy to w ustalonym wspólnie z nim w początkowym planie, to mamy szansę na wygraną. Czasem jest to coś, co może dzięki zarobionym pieniądzom kupić, czasem jest to radość z tego, że będzie najlepszy, czasem uznanie w oczach syna. Co człek to inny powód, aby dowieść plan dla Ciebie, dzięki czemu Ty też spełnisz jakieś swoje marzenie.

Zawsze więc mów o wynikach tylko w kontekście śladu na mapie, pokazującym jak twój człowiek przemieszcza się w kierunku swojego wymarzonego skarbu.

Staraj się mu pomóc, pytaj, co to dla niego oznacza, że jest teraz właśnie tu, co chce z tym zrobić i pokazuj mu codziennie sukces (o ile go ma) oraz to, co dokonał już do tej pory jeśli dzisiaj tego sukcesu nie było. Bo przecież jadąc w daleką wyprawę nie da się przewidzieć wszystkiego, co nas spotka i czasem zaskoczy po drodze. Ale warto sobie uświadomić, jak daleko zajechaliśmy i jak już wielokrotnie daliśmy sobie radę w takich samych trudnych momentach. To będzie super narzędzie – bo jest oparte na faktach, a nie pustych słowach, które tylko chwilowo „napompują”, ale nie dadzą siły – siłę daje tylko solidne oparcie, od którego można się odbić i pójść dalej, a to są fakty.

DZIĘKI MIERZENIU WYNIKÓW JESTEŚ WSTANIE WSPIERAĆ SWOJEGO CZŁOWIEKA – ALE TYLKO, KIEDY MIERZENIE POTRAKTUJESZ JAK POLOWANIE NA SUKCESY I INFORMACJE POŻYTECZNE DO DALSZEJ WALKI. BĄDŹ JEGO ADWOKATEM A NIE PROKURATOREM!

Mając mój plan startowy byłem totalnie obmierzony, każdy bieg był zmierzony, co do sekundy. Mało tego mój system treningowy, który miałem zawsze ze sobą podczas treningu i każdego startu, głosowo, na bieżąco podawał mi komunikaty, co do parametrów biegu oraz polecenia, które miałem wykonywać. Wiele razy nasłuchałem się po drodze komunikatów: zwolnij, przyspiesz, utrzymuj tempo oraz.. biegniesz z tempem... z tętnem... czas od początku i jesteś na n-tym km...

Nie byłem idealnym zawodnikiem, więc e-mailem przypominał mi nadchodzących treningach, a kiedy nie zameldowałem się na treningu natychmiast dostawałem kąśliwego e-maila z tytułem „Are You still working out?”.  Po każdym treningu dostawałem ocenę treningu i moich postępów. System dbał również o dodatkowe motywacje typu: "O, widzę, że od początku właśnie przebiegłeś dystans równy szerokości Kanału La Manche”, „Właśnie spaliłeś kolejne 10.000 kalorii" itd...

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.