Regularne posiłki? Regularny sen? A komu to potrzebne? Przede wszystkim mistrzom! Jeśli myślisz o biciu kolejnych życiówek i ciągłym wchodzeniu na wyższy poziom wtajemniczenia sportowego (a co za tym idzie osobistego), to bez odpowiedniego RYTMU, Twoja droga do osiągnięcia sukcesu, nie będzie tak łatwa, jakby mogła być. Życie bez rytmu, wydłuża proces do osiągnięcia celu i jest jednym z głównych powodów frustracji. Wiem z autopsji…

Zastanawiając się nad pojedynczymi przypadkami ludzi, którzy osiągali wybitne rezultaty w swoich dziedzinach, można zauważyć pewne prawidłowości. Jedną z nich jest oczywiście konsekwencja i świadomość tego, czego się chce. Poza tym, drogi rycerzu, jeśli chcesz być mistrzem, musisz żyć jak mistrz. Proste! I daruj sobie proszę wymówki, że Twój tryb życia, obowiązki, rodzina nie pozwalają Ci na uporządkowanie swojego dnia. Jedynym powodem, który nie pozwala Ci się ogarnąć, jesteś Ty sam.

Znam przypadki osób ze świata biznesu, które prowadzą bardzo duże firmy. Co więcej, są to osoby, które posiadają również rodzinę i gdyby popatrzeć na to wszystko z boku, to faktycznie taka osoba miałaby prawo powiedzieć, że nie ma czasu, żeby realizować swoje pasje. No, ale… jak to mówi pewne mądre powiedzenie, jeśli naprawdę czegoś chcesz, to szukasz rozwiązań a nie wymówek. Najlepszym przykładem na potwierdzenie tej tezy niech będzie postać Łukasza Grassa, człowieka ze świata show-biznesu, który nie miał na nic czasu, do momentu, w którym… nie wziął się za triatlon.

Im więcej obowiązków, tym więcej czasu

To właśnie triatlon pozwolił Łukaszowi uporządkować swoje życie codzienne. Wyobraź sobie osobę, która pełni bardzo odpowiedzialną funkcję w firmie, pracuje od rana do wieczora, a na dodatek jest głową młodej rodziny. I wyobraź sobie, że ta sama osoba, przy tych samych obowiązkach, i świadomości, że doba się nie rozciąga, dokłada sobie do tego wszystkiego regularne treningi triathlonowe. Pływanie, bieganie, jazda na rowerze. Kilkanaście jednostek treningowych w tygodniu. Jak to możliwe? W jaki sposób ten człowiek pogodził wszystko ze sobą? Odpowiedź jest banalnie prosta – wystarczyło wprowadzić do swojego życia rytm, a następnie wprowadzić równowagę między czasem pracy, a czasem odpoczynku. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki… czasu nie trzeba było szukać, bo znalazł się sam.

Parę lat temu spędzałem każde wakacje, ferie i przerwy świąteczne na zgrupowaniach. Do dziś wspominam te dni z niezwykłym sentymentem i nieukrywaną tęsknotą. Pomijając samą atmosferę obozu, ludzi, trenerów, to obozy zawsze przywracały w moim życiu równowagę i poczucie bezpieczeństwa, które odgrywa przecież niebagatelną rolę.

Jak wygląda obozowe życie?

Dzień zaczynasz od rozruchu. Po rozruchu bierzesz rześki prysznic. Po prysznicu idziesz na śniadanie, po śniadaniu odpoczywasz i wyczekujesz treningu. Po treningu znów prysznic, krótki odpoczynek i obiad. Po obiedzie odpoczynek i kolejny trening. Potem znów prysznic, kolacja i jeśli masz jeszcze siły, to chodzisz od pokoju od pokoju, wygłupiasz się albo po prostu szukasz wrażeń wśród znajomych. Zazwyczaj po tak intensywnym dniu, około godziny 21, twój organizm sam zaczyna się dopominać o sen i z odwiedzin obozowych znajomych nici. Wtedy po prostu potulnie idziesz spać, by w pełni sił zacząć kolejny dzień od tego samego schematu. Co więcej, twój rytm dnia regulują posiłki o stałych porach. Między nimi poświęcasz się sobie, na swój własny sposób. Nie da się jednak ukryć, że przez większość tego czasu „między”, po prostu śpisz. Nie z lenistwa, a z czystej potrzeby odpoczynku (no chyba, że obijasz się na treningach, to odpoczywać nie potrzebujesz). Nie da się ukryć, że dzisiejszy świat nie wymyślił jeszcze lepszej regeneracji niż sen, a jak wiadomo, podstawą rozwoju jest nie sam proces treningu lecz proces regeneracji.

Nie śpisz wystarczająco?

Niewystarczająco się regenerujesz.

Jesteś niewystarczająco zregenerowany?

Zaczynasz niedomagać na treningach.

Niedomagasz na treningach?

Nie wykonujesz założonego planu treningowego w 100%.

Nie trenujesz na 100%?

Nie osiągasz takich rezultatów jak mógłbyś, więc po co marnujesz swój czas na obozie? Skoro nie chcesz być mistrzem, nie zawracaj głowy sobie i innym.

Rytm daje w życiu poczucie bezpieczeństwa. Stałość i powtarzalność programuje nasze ciało na sukces. Zresztą to działa nie tylko w treningu sportowym, ale w każdej innej dziedzinie życia. Miałem kiedyś taki czas, że nie mogłem dłużej patrzeć na swoje życie, w którym dominował chaos, wieczny brak czasu i poczucia kontroli. Rano nie chciało się wstać, bo późno się poszło spać. Wstawałem zmęczony, bez energii do życia i z bardzo złym humorem już na samym starcie dnia. Ilość obowiązków, zobowiązań, zachcianek, planów, wprowadziły mnie w taki stan, że w końcu musiałem powiedzieć STOP.

Rozwiązanie problemu rodzi ideę

Bieganie rano uporządkowało moje życie i na dobre wpisało się w dzienny harmonogram. Zyskałem na tym nie tylko ja, ale i całe moje otoczenie. Od zawsze biegałem dużo, ale w moim treningu brakowało pewnej higieny, która pozwoliłaby mi wejść na jeszcze wyższy poziom. W momencie, w którym nauczyłem swój organizm i przyzwyczaiłem go do stałości, czuję się jakby bardziej wypoczęty i szybciej się regeneruje. Różnica jest na tyle zauważalna, że teraz w kontekście swoich planów, nie wyobrażam sobie zmieniać czegokolwiek.

Im bardziej przekonywałem się do biegania rano, tym więcej spotykałem ludzi, którym poranne bieganie również uporządkowało życie. Co ciekawe, w pewnym momencie wspólnie z moimi znajomymi doszliśmy do wniosku, że dobrze będzie umawiać się korespondencyjnie na wspólne bieganie rano. Niezależnie od tego, od jak dawna funkcjonujesz w porannym trybie życia, to świadomość tego, że Twój znajomy, dokładnie o tej samej porze wybiega z domu, jest super mobilizująca i daje jeszcze większego kopa. W naszym przypadku to rozwiązanie zdało egzamin znakomicie. I właśnie wtedy, pojawiło się pytanie: skoro bieganie rano, wprowadziło tyle dobrego do naszego życia, to dlaczego nie zmobilizować do tego znajomych? Przecież skoro my daliśmy sobie radę, to dlaczego inni mieliby nie dać? Tym bardziej, że zewsząd słyszeliśmy stękania, że wstawanie tak wcześnie to absurd, a co dopiero mówić o bieganiu!

Nie ukrywam – pierwsze treningi były cholernie trudne. Jeśli jesteś przyzwyczajony do nocnego trybu życia, to nagła zmiana nie przychodzi z łatwością. Całe szczęście, że istnieje kilka sprawdzonych sztuczek, które zdecydowanie przyśpieszają ten proces. Z perspektywy czasu to co pomogło mi najbardziej to właśnie korespondencyjne umawianie się na bieganie. Nieważne, że mój znajomy mieszka na drugim końcu miasta… Wystarczyła świadomość, że on też biega, a wypracowanie kolejnego, stałego elementu jakim były zdjęcia po treningach, to absolutny strzał w dziesiątkę.

Sztuczek i „myków” oczywiście jest więcej. Zanim jednak przejdę do ich omówienia, powinniśmy najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego? Dlaczego warto przestawić się na poranne bieganie?

  1. Cokolwiek się wydarzy, zaczynasz dzień od zwycięstwa, które daje Ci kopa na cały dzień. Doprawdy bezcenne uczucie!
  2. Około 7:30 jesteś już po prysznicu, śniadaniu i doskonałym treningu. Czy to nie piękne?
  3. Żyjąc w zgodzie z zegarem biologicznym jesteśmy bardziej efektywni, pracujemy wydajniej i rzadziej zapadamy w depresję.
  4. Kładąc się spać mniej więcej między 22, a 23, będziemy potrzebować mniejszej ilości snu, żeby czuć się wypoczętymi.
  5. Poranne wstawanie jest doskonałe dla zachowania dobrego zdrowia. Koniec kropka. Kolejnych argumentów „za” wstawaniem rano można przytaczać setki, ale dopóki nie doświadczysz tego na własnej skórze, nic nie zdoła Cię przekonać.

Zdaję sobie sprawę, że nie każdy będzie mieć możliwość takiego ustawienia swojego harmonogramu dnia, aby móc wstawać bardzo wcześnie rano. Warto jednak mieć świadomość, że funkcjonowanie w zgodzie ze swoim zegarem biologicznym daje nam ogromnie dużo energii i czyni nasze ciało bardziej efektywnym. To żelazne argumenty, które naprawdę trudno obalić.

Nie od dziś wiadomo, że bieganie zmienia życie. Idąc tym tropem powstała idea Virtual Runner Club, która jednoczy wszystkich tych, którzy potrzebują wzajemnej mobilizacji. Hasło przewodnie klubu brzmi: „Ty motywujesz mnie, ja motywuję Ciebie”. W Virtual Runner Club nie liczy się Twoje doświadczenie, nie liczą się Twoje życiówki, ani osiągnięcia sportowe. Najważniejsze, żebyś wstał o 6:00 i zaczął aktywnie dzień. To ile przebiegniesz i w jakim czasie nikogo nie obchodzi. Liczy się rozpoczęcie dnia od doskonałego samopoczucia i porannego zalanie organizmu endorfinami.

Mobilizujący w tym wszystkim jest fakt, że nigdy nie jesteś sam. Korespondencyjnie z Tobą biega jednocześnie kilkadziesiąt osób… I nie ma w tym ściemy! Wszystko jest dokumentowane we wspólnej galerii zdjęć.

Spróbuj. To nic nie kosztuje, a może być ważnym krokiem w realizacji twoich życiowych celów. W kolejnym artykule skupię się na podstawowych zasadach biegania rano i samym procesie wstawania. MOC!

Bieganie stylem życia!

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.

Wysłane przez Anonymous (niezweryfikowany) w wt., 2015-12-22 12:04

a co zrobic jesli moj organizm potrzebuje porzadnego posilku rano a potem, wiadomo, min. 1h na strawienie go? :(

Wysłane przez Studentka (niezweryfikowany) w wt., 2017-04-18 22:33

Pisałeś/aś że najlepiej 3-4razy w tygodniu nie więcej niż co 2dni biegać. Teraz że zaczynając dzień od biegania podajesz godzinę 6:00. To faktycznie dobra pora ale jeśli ja studiuję w innym mieście i muszę dojeżdżać mając pociąg ok.6:30 to w ten dzień by mi to nie pasowało to wtedy lepiej biegać o różnych porach czy po prostu wieczorem? Słyszałam że bieganie wieczorem pomaga zasnąć,zaś poranne bieganie kiedys praktykowalam i dodawalo mi energi na resztę dnia- co teraz wydaje mi się wykluczać tę pierwszą opcję.