Ostatnio przysłuchiwałem się rozmowie byłych mistrzów biegania —  zapomnianych przez środowisko, niegdyś naprawdę solidnych biegaczy. Dziś mistrzowie są już od dawna na emeryturze i zajmują się trenowaniem amatorów. Do napisania tego krótkiego artykułu zainspirowała mnie właśnie postawa jednego z byłych mistrzów (z życiówką poniżej 29 minut na 10km na bieżni — personaliów zdradzić nie mogę, no ale wynik nie w kij dmuchał!), dla którego niezrozumiałym jest fakt, że „taki amator” jak Bartosz Olszewski jest przez większość biegaczy postrzegany jako guru. Głównym zarzutem wspomnianego mistrza biegania jest fakt, że rekordy życiowe Bartka nic nie znaczą w świecie sportu wyczynowego. Ewidentnie byłemu mistrzowi nie podoba się też popularność Bartka, nie wspominając już o zupełnym niezrozumieniu zjawiska jakim jest impreza Wings For Life. Były mistrz dziwi się również, że środowisko kibiców nie interesuje się ważnymi wydarzeniami lekkoatletycznymi (jak np. Mistrzostwa Polski czy mitingi Diamentowej Ligi), za to cała Polska mówi o, bądź co bądź, bardzo oryginalnej imprezie biegowej, która powstała raptem 4 lata temu i jest swego rodzaju wynaturzeniem. 

Nie chcę wchodzić z powyższym w polemikę. Nie mam na to siły i czasu. Postanowiłem jednak przyjrzeć się wynikowi Bartka i ocenić go w kontekście sportu wyczynowego. O zdanie poprosiłem również swojego wujka Andrzeja Magiera, niegdyś mistrza Europy, medalisty Mistrzostw Świata i wielokrotnego mistrza Polski na 100km z rekordem życiowym na tym dystansie 6h24’11’’ (średnie tempo 3’50’’/km):

W warunkach, z którymi zmierzył się Bartek, mógłbym wycisnąć maksymalnie 85 kilometrów gdybym był w najwyższej formie. Śledziłem całą transmisję  i muszę przyznać, że w Wings For Life warunki dla biegaczy, a szczególnie liderów są bardzo korzystne... i o wiele korzystniejsze niż podczas typowych zawodów sportowych w biegach ultra. W Wings For Life mamy obsługę na rowerach, samochody, piloci jadący tuż obok lidera, co daje ogromną, dodatkową pomoc. W zawodach mistrzowskich raczej byłoby to niedozwolone. Nie mniej jestem pod ogromnym wrażeniem naszych biegaczy ultra, a szczególnie pobicia rekordu świata przez Dominikę. Szkoda, że znów nie mogę być młody! Z chęcią sprawdziłbym się w takim wyzwaniu!

Bartek przebiegł w Mediolanie 88 kilometrów co daje średnią prędkość na kilometr na poziomie 3 minut i 45 sekund. Gdyby utrzymał to tempo do 100 kilometra, jego czas na mecie wyniósłby 6 godzin i 15 minut. „Gdyby” w tym kontekście robi ogromną różnicę, bo przecież to aż 12 kilometrów, ale załóżmy, że jest to możliwe. Ba! Ja nie mam wątpliwości, że jest, szczególnie, że w biegach ultra liczy się głównie doświadczenie i biegowy staż. Wielokrotny mistrz świata, największy rywal Bartka w Mediolanie Giorgio Calcaterra ma już ponad 45 lat (swoją drogą zachęcam do lektury wywiadu z Giorgio).

Aby mieć punkt odniesienia sprawdźmy jak wyglądały wyniki ostatnich oficjalnych Mistrzostw Świata na dystansie 100km:

Gdyby Bartek utrzymał to tempo, zostałby niekwestionowanym mistrzem świata na tym dystansie. Ubiegłoroczny zwycięzca, Japończyk, utrzymał średnią 3’47’’ na każdy kilometr. Bartek miałby zatem 2 sekundy zapasu. Z kolei brązowy medalista pobiegł już o wiele wolniej, bo o 10 sekund na każdym kilometrze od średniej japońskiego mistrza. 

Wnioski? Jest ogromne prawdopodobieństwo, że gdyby Bartek zdecydował się na oficjalny start w Mistrzostwach Świata na 100km, to wróciłby z medalem, niewykluczone, że nawet z najcenniejszego kruszcu. Zatem kwestionowanie wyczynu sportowego Bartka jest bezpodstawne i świadczy o kompleksach. Dla świata lekkoatletyki to też trochę pstryczek w nos, że… „amator” Bartosz Olszewski jest na ustach całej Polski częściej niż takie tuzy jak chociażby Adam Kszczot czy Marcin Lewandowski. Takie obiektywnie są fakty. Z czego to wynika? Z umiejętności wykorzystywania potęgi social mediów i dzielenia się wiedzą. Zatem, drodzy wyczynowi lekkoatleci recepta na sukces jest dość prosta —  jeśli macie sukcesy, to „róbcie” jakościowe social media, dzielcie się wiedzą i stańcie się przykładem budowania dobrej marki osobistej. Genialnie robi to chociażby Joanna Jóźwik, 5. zawodniczka Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro na dystansie 800 metrów.

Świat pędzi do przodu, zasady gry się zmieniają. Albo płyniesz pod prąd albo z prądem albo… wypadasz z nurtu. Więcej opcji nie ma. Obserwuję od wielu lat, jak ogromny problem ma królowa sportu, która od wielu lat przechodzi medialny kryzys. Jako ogromny fan lekkoatletyki marzą mi się czasy, w których za otoczkę „lekkiej” zadbają tacy specjaliści od marketingu jak chociażby ekipa Redbulla, która z zupełnie niczego stworzyła bieg, którym emocjonuje się cała Polska i coraz większa część świata (mowa oczywiście o Wings For Life). 

Wszystko przed nami!

A Polakom gratulujemy Dominiki Stelmach i Bartosza Olszewskiego — jesteście niesamowitym przykładem na to, że naprawdę ciężka orka i konsekwencja w realizacji celów przynosi nadzwyczajne efekty. 

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.

Wysłane przez FilipO (niezweryfikowany) w pon., 2017-05-08 22:20

Na wstępie napiszę, że podziwiam ogromnie Bartka za Jego wyniki (nie tylko za minionego Wingsa) - chłopak biega niesamowicie, zaczął stosunkowo niedawno i do tego pracuje. Kalkulacja dotycząca wyniku na 100km robi wrażenie. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że Bartek biegł aż tak szybko. Kto wie? Może wkrótce zobaczymy go na dystansie 100km i powalczy o medale. Chciałbym jednak doczepić się jednego faktu i stanąć nieco w obronie zawodnika, z którym prowadzisz wirtualną polemikę. Z jednej strony Twoje porównania pokazują jak niesamowitym biegaczem jest Bartek, ale z drugiej pokazują też jak słabe są biegi ultra! Tam po prostu nie ma konkurencji. Wielu z tych biegaczy to amatorzy. Większość profesjonalistów zatrzymuje się na poziomie najwyżej maratonu. Bartek dał niesamowity popis, ale gdyby zmierzyli się na 10km to byłby daleko w tyle. Może zdobyłby złoto na 100km, ale ma też życiówkę z maratonu jakieś 20min gorszą od rekordu świata. Biegi ultra są słabo obsadzone, bo na dłuższą metę (póki co) nie przynoszą odpowiednich pieniędzy - brakuje zatem pełnoetatowych profesjonalistów (no chyba, że jesteś wege i napiszesz chwytliwą książkę ;)). Bartek chapeau bas! Dominika również! Ale tym większe ukłony dla mistrza z Twojego artykułu, który kiedyś poleciał tę dychę poniżej 29min. To jest wynik klasy mistrzowskiej, który można osiągnąć tylko po latach wyrzeczeń, ciężkiej pracy i pełnemu poświęceniu bieganiu. Wynik, który wcale nie dał temu zawodnikowi chwały, w przeciwieństwie do Bartka (i jego Wingsa). Boli prawdopodobnie to, że Bartek (choć nigdy nie złamie 30min na dychę) jest postrzegany jako guru. Pozdrawiam!

Wysłane przez Peter (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 06:18

Jasne,Bartka wyniki to nie lat treningów i wyrzeczeń,tylko picie browara i wcinania kebabów.Proszę Cię zastanów się zanim coś napiszesz .

Wysłane przez FilipO (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 07:13

To był przemyślany komentarz. Bartka wyniki to nie są lata treningów, o których mowa w przypadku profesjonalistów. I to niech Pan zastanowi się co pisze. Przeciętny zawodnik biegający poniżej 29min na 10km biega od lat wczesnoszkolnych, a w latach seniorskich przebywa czasami więcej dni na zgrupowaniach niż w domu. Nie pracuje, skupia się tylko na bieganiu, regeneracji, zarabiając przy tym marne pieniądze. Przede wszystkim chciałbym jednak zaznaczyć, że nie deprecjonuję niesamowitego wyniku Bartka. Chciałbym jednak uniknąć bezsensownej krytyki profesjonalistów, którzy osiągają wyniki o klasę wyższą na krótszych dystansach - z czego amatorzy często nie zdają sobie sprawy.

Wysłane przez Anonymous (niezweryfikowany) w ndz., 2017-05-14 07:18

No sorry, Bartka wyniki to właśnie są lata treningów. Samo się nie zrobiło. Chłopak trenuje na poziomie profesjonalistów - wystarczy sprawdzić jego tygodniowe treningi.

Wysłane przez Koniu (niezweryfikowany) w czw., 2017-05-11 13:16

On pisze ciekawie i składnie i nie przynudza. A na stronie zawodowca można uświadczyć wpisy jakie to miał dzisiaj zakwaszenie, jakie przedwczoraj, poczytać analizy w jakim tempie zrobił każdy kilometr swojego 30 kilometrowego wybiegania, że odwiedził fizjoterapeutę, ostatnie zawody pobiegł dobrze, boli go noga, ne ma sponsora a chciałby mieć na obozie w meksyku indywidualnego fizjoterapeutę, z kasą krucho, pogoda kiepska, czuje się wyalienowany przez kenijczyków, w tv go nie pokazują , piłkarze zarabiają więcej, ci wredni amatorzy są tacy słabi a bardziej popularni, biegi masowe są be bo tam biegają słabiaki i lepiej żeby sponsor biegu dał całe peniążki na jego treningi a on zajmie 15 miejsce na olimpiadzie albo zejdzie z trasy na 35 bo się zajechał szaloną szarżą.(tak tak 15 miejsce maratończyka na olimpiadzie to dla sponsora wielka reklama jest) i jak tu takich zawodowców mają normalni ludzie nie lubić? :)

Wysłane przez Luis (niezweryfikowany) w czw., 2017-05-11 13:03

Należałoby wspomnieć temu staremu mistrzowi że wynik poniżej 29min jest chociażby białego Galena Ruppa (26.44) czy czarnoskórego Bekelego (26.17) i wielu wielu innych również na jakimś śmiesznym poziomie sportowym więc może się nim przysznić tylko na swoim podwórku. Ludzie cenią Bartka Olszewskiego nie tylko za świetne jak na amatora wyniki, ale także za osobowość nie wdawanie się w zjadliwe spory z takimi zawistnymi "starymi młodymi mistrzami"( patrz ostatni konflikt między Włodarczyk i resztą). Olszewski ma również lekkie pióro potrafi ciekawie pisać o swoim bieganiu. Ponadto po wings for life wdać że Bartek ma predyspozycje do biegów ultra gdzie mógłby rywalizować o mistrzowtwo na np. 100km. A pan były mistrz? Zapewne większość kariery skupił się na bieganiu 10km, wyspecjalizował się pod tak dystans i porównuje się z amatorem który biega dystanse od 5 do 90km. Jestem więcejniż pewien że ten stary mistrz wypadłby bardzo blado w takim np. wingsie. :)

Wysłane przez Zonk (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 06:13

Ja nie rozumiem dlaczego zawodowcy zawsze krytykują amatorów... Bartek ma do ogarnięcia pracę, treningi, rożne sytuację życiowe. Tak samo Dominika. A zawodowiec może tylko trenować - to jest jego praca. Ma więcej czasu na regenerację. Ciekawe co by było gdyby Bartek lub Dominika mieli takie warunki jak np. Artur Kozłowski. Wystarczy zaznaczyć, że Dominika to Mistrzyni Polski w maratonie. Niektórych zawodowców boli to, że nie są tak popularni jak amatorzy, ale kogo to jest wina? Nikt nie broni zawodowcom prowadzić bloga.

Wysłane przez Łepek (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 07:41

Kszczot dzieli się swoją wiedzą, owszem ale za gruba kasę( jakiś czas temu uruchomił program prowadzenia zawodników) więc niech nie marudzą mistrzowie na brak popularności skoro taka drogę wybrali.

Wysłane przez FilipO (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 10:58

Zapewne chodzi o Szosta, a nie Kszczota. Mylisz dwóch, wysokiej klasy zawodników. Jak już krytykujesz, to miej minimum chęci żeby zweryfikować swoją wiedzę....

Wysłane przez Adam Suchanek (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 08:31

A jak się ma do rzeczy życiówka na 10km zawodnika biegającego ultra? To tak jak by spytać, jaką życiówkę na 100m czy choćby nawet 1000m ma wspomniany zawodnik z <29min/10km!!! Czy on biega 100m poniżej 10s i ile % za rekordem świata są jego życiówki na krótszych dystansach!!!??? Zazdrosne pierdoły!

Wysłane przez Biegacz amator (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 10:35

Bo 100m i 10km to konkurencje uprawiane przez zupełnie inne typy zawodników i tu rzeczywiście porównywanie nie ma sensu. Ale ultra biegają tacy sami zawodnicy jak ci, którzy biegają 10 km. Generalnie nie muszą mieć jakichś cech wyróżniających ich od tych biegających 10 km. Mówię generalnie - bo jednak głowa i pewne cechy psychiczne na pewno są potrzebne, ale wielu biegających dychę poniżej 29 minut na pewno te cechy posiada. Ultrasi mają też jedną cechę wspólną - nie mają czego szukać na krótszych dystansach więc poszli w niszę jaką są biegi ultra. I podejrzewam, że żaden z nich nawet nie próbuje się porównywać z tymi biegającymi dychę w 29 minut :)

Wysłane przez Biegacz amator (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 09:07

Nie przesadzajmy z tą popularnością Bartka. Na ustach (nie) całej Polski jest raz w roku. I swoją popularność zawdzięcza popularności biegu Wings for Life a nie swoim wynikom. Gdyby rzeczywiście zdobył ten medal mistrzostw świata na 100 km to oddzwięk takiego wydarzenia byłby zdecydowanie mniejszy.A właściwie to żaden(telewizje ani sekundy by temu nie poświęciły) A że jest mocniejszy w social media od Adama i Marcina ? Bo dla niego to jedyne miejsce, gdzie może się pokazać. Dla chłopaków to tylko opcja (a że nie umieją z niej korzystać to już inna sprawa). No i Bartek jest znany tylko wśród biegaczy amatorów i łatwiej mu do nich dotrzeć, bo jest jednym z nich. Jaką niby wiedzą mają się dzielić Kszczot i Lewy ? Biegi średnie mają tyle wspólnego z biegami długodystansowymi co skok w dal ze skokiem wzwyż. I jeszcze jedna kwestia. Czym się różni amator od wyczynowca ? Bo amatorem może być każdy. Ci amatorzy często trenują jak zawodowcy a że przy okazji pracują wiele nie zmienia. Dałbyś Bartkowi takie warunki jak najlepszym to może 2:18 by maraton pobiegł. On po prostu nie ma takiego potencjału (czy jak kto woli talentu). Oczywiście niczego Bartkowi nie ujmuję - robi fajną robotę i to super, że nawet ci zawodnicy z któregoś tam szeregu mają swoje pięć minut. Ale nie róbmy z tego wielkiego wydarzenia stricte sportowego. Bo to jednak jest poziom polskiej pierwszej ligi piłkarskiej. Lubię 1 ligę i się nią emocjonuję (Chojniczanka) ale jednak do Ligi Mistrzów tego nijak nie porównuję (a w takowej Marcin i Adam z sukcesami sobie radzą)

Wysłane przez whitekenyan_poland (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 09:39

Śmieszne jest to porównanie 1 ligi do Ligi Mistrzów, trochę zaprzeczające wcześniejszej części. Bo właśnie porównywanie Bartka z Marcinem czy Adamem to tak jak porównywanie "skoku w dal ze skokiem wzwyż". Czym się różnią Mistrzostwa Świata w lekkoatletyce od WFL? Wszystkim i niczym. Żeby wystartować w tych pierwszych musisz przebrnąć eliminacje, zrobić jakieś minima kwalifikacyjne itp itd a w WFL może wystartować każdy. Ale chodzi mi o same zawody. Bieg, transmisja, zwycięzca na mecie, kibice przed telewizorami. Tyle że to są zupełnie inne konkurencje. A to jaki szum wokół wydarzenia zrobią organizatorzy, czy jak swój sukces potrafią sprzedać zwycięzcy to już inna kwestia. Jeśli Bartka mamy z kimś porównywać to może lepiej z mistrzem świata w biegach ultra, który wystartował w WFL. I akurat też w Mediolanie. Giorgio Calcaterra to 5 medalista mistrzostw świata na 100km (3 złote, 1 srebro i jeden brąz z 2015 roku - czyli dość świeżo). I ten właśnie Pan to "Liga Mistrzów" wśród biegów ultra. I to tego Pana w biegu ultra pokonał Bartek.

Wysłane przez Biegacz amator (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 10:06

Czym się różni Liga Mistrzów od naszej 1 ligi ? Niczym - zasady są identyczne. Podobnie biegi ultra mają się do innych dystansów. Też chodzi o to samo - wygrywa ten, kto szybciej przebiegnie dany dystans (WFL to oczywiście wyjątek ale co do zasady niczym się nie różni - wygrywa najlepszy). Pytanie jacy zawodnicy grają w Lidze Mistrzów a jacy w 1 lidze :) Przecież ci najlepsi ultrasi przegrywają w maratonie z kobietami ! A w ultra rządzą bo nikogo z najlepszych (i tych z 2,3,4 i 5 szeregu) to nie interesuje. I chwała im za to bo to ciężki kawałek chleba. Ale żaden szum medialny nie sprawi, że ich wartość czysto sportowa jakoś rośnie. I porównać ich z Marcinem i Adamem jak najbardziej można - podobnie jak można porównać Lewandowskiego z dowolnym piłkarzem pierwszoligowym :) No i nie przesadzajmy z tym światowym wydzwiękiem WFL. W Polsce poza TVN 24 nigdzie o tym nie wspominano. Pewnie podobnie jest na świecie. WFL to bardzo fajny event charytatywny (ale też mocno lokujący produkty) i ZAWODY DLA AMATORÓW. Jak już wspominałem - fajnie, że coś takiego jest organizowane (sam biegałem 3 razy) i że taki Bartek czy Dominika mogą się wypromować (mi jest do nich dużo bliżej niż do naszych czołowych lekkoatletów i bardzo ich podziwiam) ale jak to mawiał klasyk "znaj proporcjum, Mocium Panie"

Wysłane przez whitekenyan_poland (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 12:28

Pytanie jacy zawodnicy grają w Lidze Mistrzów a jacy w 1 lidze :) Przecież ci najlepsi w biegach na 100m, 200m, 400m przegrywają w ultra z kobietami! A w biegach krótkich rządzą bo ultrasów (i tych z 2,3,4 i 5 szeregu) to nie interesuje. A nie interesuje bo nie mogli by być w tym najlepsi. Tak jak krótkodystansowcy nie interesują się ultra bo nie mieliby w nich szans. Jeśli ktoś jest mistrzem świata w jakiejś dyscyplinie (czy to w rzucie młotem, w grze w szachy czy w snookera) to znaczy, że na dany moment jest najlepszy w tym co robi. I nie da się tego porównać. Bo równie dobrze można by powiedzieć że Bolt to LM a nasz Adam Kszczot to przy nim pierwsza liga. A tak nie jest. Każdy z nich specjalizuje się w innej konkurencji i można mówić tylko, że jeden w swojej jest bardziej utytułowany niż drugi w swojej. Ale jak chemy koniecznie porównywać to można Bolta z Robertem Korzeniowskim ;) PS. cytat to klasyk napisał

Wysłane przez Anonymous (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 13:52

Ci najlepsi sprinterzy przegrywają z kobietami nie tylko w ultra, ale już na biegach średnich (choć na 800 metrów to by sobie większość jednak poradziła) podobnie jak przegraliby z Radwańską w tenisa. Bo to są dwa różne światy - już na poziomie naboru. Bolt nie wybrał setki zamiast maratonu bo tak chciał tylko tak go natura stworzyła. Ale żaden w miarę szanujący się sprinter (taki top 500 na świecie) nie przegra z żadną kobietą na dystansie sprinterskim. Podobnie jest z biegami średnimi (3:50 czy 1:52 to nawet dla juniorów przeciętne wyniki). Natomiast bieg na 100km ma się tak do maratonu jak 400m do 100m. Niby różne konkurencje, ale "baza" ta sama. Żaden facet z czołówki światowej na 400 metrów, mimo iż wykonuje inny trening, to z kobietą na setkę nie ma prawa przegrać. Dlaczego? - bo jest facetem z czołówki światowej czyli przeszedł ogromną selekcję. Jest oczywiście mnóstwo czterystumetrowców, którzy z kobietami na setkę przegrają. Ale to jest właśnie ten 4 czy 5 szereg. Oczywiście przy biegach długich różnice między kobietami a facetami się zmniejszają, ale i tak są duże. I żaden facet z czołówki maratończyków nie przegrałby z kobietą na 100 km (choć pewnie w przeciwieństwie do sprintów nie zrobiłby tego z marszu). Natomiast wśród ultrasów faceci biegający poniżej 2:16 w maratonie to mniejszość, mimo, iż każdy z nich ma za sobą wiele lat pod kątem maratonu przetrenowane. I żeby nie było, że nie cenię ultrasów bo podziwiam ich nawet bardziej niż Bolta. Są oni jednymi z ostatnich wyrazicieli idei coubertinowskiej. Czyli poświęcają mnóstwo sił i czasu i często przekraczają swoje granice i to za przysłowiową czapkę śliwek. Co nie zmienia faktu, że zostać mistrzem świata na 100km jest 100 razy łatwiej niż mistrzem świata w maratonie czy w biegu na 800m. I myślę, że Kszczot a tym bardziej Lewy potrzebowaliby 2-3 lat żeby takimi mistrzami zostać (jeszcze w tym roku gdyby dziś rozpoczęli przygotowania złamali by 2:20 w maratonie). Podobnie rzecz się ma z tysiącem albo nawet kilkoma tysiącami biegaczy na całym świecie,którzy uprawiają biegi. Ale póki ultra to domena amatorów to tak się nie stanie. I dobrze. Czytuję też artykuły Bartka i wiem, że by się ze mną zgodził. Bo zna swoje miejsce w szeregu i nigdy by mu nie przyszło do głowy, żeby tak jak to robi autor tego wpisu, zestawiać się z Adamem Kszczotem czy Marcinem Lewandowskim bo wygrał zawody amatorskie, które oglądało kilkaset tysięcy ludzi w TVN24, z których połowa to biegacze. Z lekką jest ostatnio kiepsko, ale 3-4 miliony finały mistrzostw świata jednak ogląda (na świecie są to setki milionów). I oglądają ich jako mistrzów, a nie lepszych od siebie biegaczy.

Wysłane przez whitekenyan_poland (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 14:09

http://bieganie.pl/?show=1&cat=32&id=9317 Ciekawy artykuł pod kątem tego kto startował. Zawodnicy z czasami na dychę poniżej 30 min, nawet z maratonem poniżej 2:09. Także z tą pewnością co do mistrzostwa na 100km w wykonania naszych krótkodystansowców bym się raczej nie zgodził.

Wysłane przez Domi (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 15:47

Propsy za Chojnę xD <3

Wysłane przez Anonymous (niezweryfikowany) w ndz., 2017-05-14 07:06

Bartek trenuje od 8 lat. Nikt mu w tym nie pomaga, sam doszedł do poziomu, który dziś prezentuje. A ten poziom pozwala mu wygrać bieg z legendą ultra, słynnym Giorgio. Pozwala mu także wygrywać mniejsze biegi maratońskie, typu Lipsk, Reikiavik, czy Lucerna. Czy to mało? Moim zdaniem gość jest mega. Oczywiście, zawsze można pitolić co by było gdyby, że ultra słabiej obsadzone. Nikt nie broni startów w takich biegach - drzwi otwarte. Olszewski robi ogromną robotę dla całego światka biegowego - wzbudza emocje i inspiruje. Udowadnia, że można. A mistrzom świata klawiatury i komentów proponuje, aby pobiegli sobie parę kilometrów w tempie, jakim Bartek biegł przez 88. Powodzenia :-)

Wysłane przez Laszlo (niezweryfikowany) w wt., 2017-05-09 14:35

To jest całkiem normalne, że sukcesy innych włączają u większości z nas mechanizm porównywania i wartościowania. Większość szuka poklasku i uznania innych co do swoich poczynań, uzasadnienia swojej pozycji w tym co robi i potwierdzenia własnej wartości... jesteśmy łasi na pochwały. Jeżeli ktoś dostaje ich więcej w danym momencie to można się poczuć niekomfortowo... i zaczyna się test naszego ego :) Sport wyczynowy i amatorski różnią się od siebie znacznie i proste porównywanie wyników nic nie daje poza flustracją jednych i drugich. Jest wiele zmiennych wpływających na to co rozumiemy pod pojęciem "wyniku sportowego" czy "klasy sportowej". Zwykle sprowadza się to do tego czy dana dyscyplina jest olimpijska (pieniądze, reklamodawcy, system szkolenia) czy niszowa/raczkująca. Biegi ultra, szczególnie te z widowiskową otoczką i biegi górskie, zyskują z roku na rok coraz większą liczbę masowych zwolenników... a za nimi zaczynają iść pieniądze od reklamodawców, producentów sprzętu no i cała medialna strona medalu. Zrozumiałe jest więc "napięcie" pomiędzy "wyczynowcami" a "amatorami" gdyż ultrasów zaczynają zasilać wyczynowcy z coraz lepszym zapleczem przygotowawczym... i równocześnie amatorzy, którzy pominęli etap "zawodniczy" na bieżni stają się wyczynowcami na długich dystansach - chociaż na 10km czy nawet na maraton z reprezentacyjnymi wynikami szans już nie mają. Przypomina mi to konflikt z czasów juniorskich gdy najdłuższym dystansem jaki trener pozwalał biegać było 10km a mararton był "zakazany" ze względu na wyniki sportowe na bieżni... pewnie tak jak dla zawodowego maratończyka biegi ultra mogą być tym zakazanym owocem... i psychicznie trudno pewnie zaakceptować zawodowcom fakt, że jakby się wystartowało w takim "amatorskim" ultra to miejsce na podium by było ale coś za coś. Granicą jest podjęcie decyzji co biegamy i dlaczego oraz wzajemna akceptacja po stronie "amatorów" i "zawodowców". Tym bardziej, że coraz trudniej wytyczyć granicę pomiędzy amatorem i zawodowcem. Czy ultras z zapleczem przygotowawczym (regularny czas na trening, odnowa, finansowanie - nieważne czy własne czy sponsora) jest jeszcze amatorem czy już wyczynowcem ? Do tego wszystkiego dochodzi pewna prawidłowość związana z wydłużaniem dystansów w miarę wieku biegacza (wytrzymałość kosztem szybkości). Ultra są niewątpliwie na fali rosnącej więc coraz trudniej będzie je nazywać sportem amatorskim. Chętnym biegaczom do porównań "poziomu sportowego" pomiędzy biegami/dystansami poleciłbym proste zastanowienie się nad tym, dlaczego skoro uważam, że w "tamtym" biegu/dystansie poziom jest niższy niż w "moim"/na moim dystansie DLACZEGO tego jeszcze nie biegam ? Co mnie powstrzymuje ? :) Nie na darmo są kategorie wiekowe i różne dystanse w ramach imprez biegowych - każdy znajdzie swoje miejsce, będzie lepszy od kogoś, będzie mógł doznać uczucia komfortu sportowego, pozytywnego dla siebie porównania. Wtedy łatwiej akceptować sukcesy innych zamiast szukać "negatywnych" porównań obniżających wartość dokonań innych biegaczy. Kiedyś nie zwracałem na to uwagi ale teraz chylę czoło głównie przed tymi amatorami/wyczynowcami którzy może nie bywają w czołówkach wyścigów ale nieustannie dobiegają do mety na swoich dystansach mając etatowe życie zawodowe i wielodzietne rodziny... mistrzowie w znajdowaniu czasu na swoją pasję, zawodowcy z krwi i kości :) Wynik Bartka jest dla mnie poziomem wyczynowym, mogę sobie wyobrazić trening potrzebny do takiego tempa na takim dystansie i doceniam koncentrację na starcie w tej imprezie. Kwestionować poziom sportowy biegu/dystansu można czynić najlepiej biorąc samemu w nim udział. Gratulacje.