Logowanie

Rejestracja

Zacznij trenować już dziś!
(Rejestracja do niczego nie zobowiązuje)

Zarejestruj

Biegowy heros naszych czasów – poznajcie Davida Gogginsa!

Na pewno słyszeliście różne historie o kondycji Spartan, rzeźbie gladiatorów z Rzymu, czy sile średniowiecznych rycerzy – myślicie, że teraz takich herosów już nie ma? Poznajcie sportowca, który swoim atletyzmem zawstydziłby niejednego mistrza olimpijskiego!

Kiedyś szukałem czegoś na temat biegów ultra i w wyszukiwarce wyskoczyło mi jedno z proponowanych zdjęć. Było imponujące, muskulatura ciała niczym rzeźba autorstwa Michała Anioła, ani grama tłuszczu, idealne proporcje. O dziwo nie był to sprinter, tylko facet startujący na niesamowicie długich dystansach. Nie przypuszczałem, że kilka lat później zobaczę tę biegnącą sylwetkę na własne oczy, ale stało się. Przyglądając się rywalizacji  Badwater Ultramarathon (217 km) w 2013 od razu go rozpoznałem, kilka razy podjeżdżałem samochodem, aby lepiej się przyjrzeć, ale gość nawet się nie uśmiechnął, biegł jak w transie. Na furgonetce, którą jeździł jego team było napisane sprejem „DAVID GOGGINS”, gdy wróciłem do domu, od razu zacząłem przeszukiwać sieć… i po prostu mnie zatkało.

Ze sportem wyczynowym mam do czynienia od najmłodszych lat, wydawało mi się, że wiem co to wysiłek fizyczny, znam mnóstwo wyników lekkoatletów oraz wiem, jaki wysiłek się za nimi kryje. Z zapartym tchem czytałem historię Scotta Jurka, Deana Karnazesa czy opowieści o plemieniu Tarahumara, na własne oczy miałem przyjemność oglądać treningi mistrzów olimpijskich w lekkiej atletyce i podnoszeniu ciężarów, sam również poddawałem swój organizm cielesnym katuszom, wydawało mi się, że wiem co to ból i wysiłek, a przynajmniej mam o tym pojęcie, ale David Goggins zadał temu wszystkiemu kłam!

Z pochodzenia jest Amerykaninem, żołnierzem US Navy SEALs. Jego sportowa przygoda rozpoczęła się w 1998 roku. Po nieudolnych próbach zostania futbolistą, zdecydował, że wstąpi do SEALs, czyli jednej z najbardziej elitarnych jednostek wojskowych świata. Każdy rekrut musi przeżyć piekielny tydzień szkolenia, zwany „HELL WEEK”, ciało i psychika jest poddawana nieludzkim próbom, śmiałkowie są podtapiani, leżą przez całą noc w zimnym oceanie, nie śpią, biegają w pełnym rynsztunku do utraty przytomności… wszystko co najgorsze. Goggins ważył 280 funtów (ok. 140 kg) i rekrutujący żołnierz powiedział, że z taką wagą jest to niemożliwe. Po trzech miesiącach przygotowań Goggins schudł do… 190 funtów i zaliczył mordercze szkolenie.

Dramat na polu walki

W 2005 roku przebywający na misji w Afganistanie David otrzymał wiadomość, że helikopter z jego kolegami na pokładzie został zestrzelony. Od tego momentu żołnierz postanowił zbierać pieniądze dla fundacji wspierającej rodziny ofiar wojskowych „Special Operations Warrior Foundation”. Goggins zdecydował, że wystartuje w najcięższym jednoetapowym biegu świata – Badwater 135 (mil) w Dolinie Śmierci. Kilka dni po podjęciu tej decyzji wystartował w biegu na 100 mil (nigdy nie uczestnicząc nawet w maratonie). Połamał sobie kilka kości w stopie oraz nabawił się niewydolności nerek, ale ukończył. Wielu poszukałoby innej drogi pozyskiwania pieniędzy, ale on stwierdził wówczas, że postąpił słusznie. Kilka miesięcy później w 2006 ukończył Badwater Ultramarathon na piątym miejscu.

Bez wytchnienia

Po takim wysiłku wypadałoby odpocząć, ale Goggins stał się maszyną i pracował dalej. Zaledwie trzy miesiące po ukończeniu biegu w Dolinie Śmierci wystartował w mistrzostwach świata Ultraman, czyli trzydniowym triathlonie liczącym 320 mil (515 km). Podczas rywalizacji trzeba przejechać na rowerze aż 261 mil, Goggins zrobił to na pożyczonym rowerze i w ogólnej rywalizacji (2 maratony i pływanie), zajął drugie miejsce! Warto dodać, że nigdy wcześniej nie wystartował w żadnym wyścigu kolarskim, ale to tak na marginesie. W 2007 roku wrócił na Badwater i stanął na najniższym stopniu podium. W ciągu następnych dwóch lat przebiegł 14 ultramaratonów i w aż 9 zajmował miejsca w czołowej piątce, dodatkowo ustanowił rekord swojego kraju w biegu 48-godzinnym… mało? Mało!

Operacja i powrót do sportu

W roku 2009 Goggins poddał się zabiegowi zamknięcia ubytku przegrody międzyprzedsionkowej serca, co spowodowało przerwę w jego sportowej karierze.  Nie poddał się jednak, jak przystało na herosa. W 2010 roku jego łączna zebrana kwota na rzecz fundacji opiewała na 300 tysięcy dolarów! Goggins jednak nie przestawał i robił kolejne niesamowite rzeczy. Trzykrotnie atakował rekord  Guinnessa w podciąganiu się na drążku przez 24 godziny. Podczas pierwszej próby zerwał mięsień, podczas drugiej rozdarł dłonie, za trzecim razem mu się udało. W ciągu 24 godzin podciągnął się 4030 razy!

Dzień pracy

Na zakończenie, coś dla tych, którzy nie mogą znaleźć czasu na trening. Oto dzienny harmonogram pracy Davida Gogginsa:

3:45 - pobudka, 15-20 mil biegu oraz 25 mil (40km) jazdy na rowerze do pracy

8.00 - początek pracy

12-13 – przerwa na lunch, 4-5 mil biegu

16.00 – 18.00 – koniec pracy i powrót do domu na rowerze 25 mil

18.00 - trening na siłowni wraz z żoną

0:00 – sen

PS. zapomniałem dodać, David Goggins publicznie stwierdził, że nienawidzi biegania, ale jest człowiekiem, który lubi robić sobie na przekór.

Maciej Żukiewicz

Dyskusja

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.

Wysłane przez majlO (niezweryfikowany) w śr., 2016-05-11 19:19

3,5h snu przy 80km na rowerze i 40km biegu dziennie?

Wysłane przez R (niezweryfikowany) w śr., 2016-05-11 19:39

Zaledwie 4h snu? Organizm dlugo tak nie pociagnie.

Wysłane przez rundamian (niezweryfikowany) w śr., 2016-05-11 20:44

Widocznie można :D

Wysłane przez :) (niezweryfikowany) w śr., 2016-05-11 20:28

Wyobrażam sobie już tę wspaniałą technikę biegu przy tych obciążeniach. :( Przecież to jest idealny przykład treningu nieefektywnego... Jednak cały czas nie potrafię sobie wyjaśnić, jak to możliwe, że ten człowiek jeszcze nie jest niepełnosprawny i wgl kończy wszystkie ultramaratony. Niesamowite. I ten sen 3,5h. Albo ściemnia albo to jakaś jednostka chorobowa, bo gdyby ludzki organizm był tak mocny to śmiertelność w Auschwitz byłaby dwukrotnie mniejsza. :(

Wysłane przez Yol (niezweryfikowany) w śr., 2016-05-11 22:59

Ci na sterydach regenerują się szybciej :)

Wysłane przez bielik (niezweryfikowany) w śr., 2016-05-11 20:34

Stereoids are magic :)

Wysłane przez ius (niezweryfikowany) w śr., 2016-05-11 21:53

proponuje więcej snu ...

Wysłane przez Wojtek1207 (niezweryfikowany) w czw., 2016-05-12 00:19

Szkolenie do Navy SEALs nie nazywa się Hell Week tylko BUD/S (Basic Underwater Demolition/SEAL) i nie trwa tydzień, tylko pół roku. Hell Week jest to tygodniowy sprawdzian pod koniec szkolenia. Ogólnie to, co zostało wymienione w artykule (podtapianie, ćwiczenia w błocie, pływanie w zimnym oceanie) stosuje się podczas całego BUD/S, z tym, że podczas Hell Week jest to skumulowane. Żołnierze śpią max. godzinę dziennie, dostają bardzo małe racje żywnościowe itp. Swoją drogą, to bawi mnie jad Januszy w komentarzach. Bo jak ktoś jest lepszy, to od razu sterydy, oszukuje... W ogóle bandyta, do więzienia z nim! Może przeoczyliście taki niewielki szczegół, że ten człowiek jest byłym komandosem, przeszedł przez coś gorszego niż wojna i jest przyzwyczajony do wzmożonego wysiłku fizycznego. Zamiast rzucać jadem w komentarzach, trzeba się temu człowiekowi pokłonić. Za samozaparcie w tym co robi, za to, z jaką pasją chce przekraczać kolejne granice, ale przede wszystkim za to jego fundację i za to, ile pieniędzy już zdołał zebrać na szczytny cel dzięki swoim treningom. P.S. Żeglarze pływający samotne rejsy dookoła świata nie mogą spać za jednym podejściem dłużej niż 10 minut. Do tego nieustanna praca przy jachcie, liny, sterowanie... Da się? Da się.

Wysłane przez :) (niezweryfikowany) w pt., 2016-05-13 16:19

W sumie masz rację. Popatrzyłam na tego człowieka jak na biegacza, zawodnika, sportowca, a nim nie jest. Tego typu aktywność to mistrzostwo survivalu i jakiś technik mentalnych. Podziwiam tego pana za samozaparcie, mimo iż to co robi nie jest konieczne żeby pomóc innym. To jaką drogę wybrał jest szokujące, ale widocznie możliwe do zrealizowania. ;) Naprawdę ciekawe, jak dużo "siedzi w głowie". Ultramaratony są świetnym przykładem. Nie bez powodu PZLA nie zajmuje się dystansami powyżej maratonu, bo to zwyczajnie się do lekkoatletyki nie zalicza. :)

Wysłane przez tuper (niezweryfikowany) w czw., 2016-05-12 06:02

cytując klasyka: "naciągane jak legginsy na grubą babe"

Wysłane przez Anonymous (niezweryfikowany) w czw., 2016-05-12 08:42

No na pewno tak wygląda jego dzień.... w bajki to nie uwierzę...

  • oboz-miedzyzdroje-1140x450.png
Bo porażka to śmierć. A człowiek nie może umrzeć, nie dając z siebie wszystkiego, nie płacząc z bólu i na skutek odniesionych ran, człowiek nie może zrezygnować. Trzeba walczyć aż do śmierci. Ponieważ najważniejsza jest chwała. I należy do niej dążyć, nawet jeśli zostaniesz gdzieś po drodze. Najważniejsze, żebyś dawał z siebie wszystko. Nie wolno nie walczyć, nie wolno nie cierpieć, nie wolno nie umierać… Nadszedł czas, by cierpieć, nadszedł czas, by walczyć, nadszedł czas, by wygrywać. Pocałuj albo zabij.
Kilian Jornet Burgada – "Biec albo umrzeć"